Ogrody
-
AAA Ogrody – Spis treści
Borova Hora Arboretum i Rosarium
Florencja – Róże z widokiem na miasto
Jesienne obrazki z mojego ogrodu
Lost Beauties i L’Age bleu rose Park
Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego
Peggy Rockefeler Rose Garden w Nowym Yorku.
Regent’s Park i Queen Mary Garden
Różane podróże Małgorzaty Kralki czI
Różane Podróże Małgorzaty Kralki cz. II – Baden Baden
Różane podróże Małgorzaty Kralki czIII Ogród Johna Scarmana
Sangerhausen - Europa Rosarium
Woodland Park Rose Garden w Seattle
Wyspa Kwiatów Mainau – spacerkiem
-
Abbaye Valsaintes – ogród różany
Nieopodal miejscowości Simiano de Rotonde leży sobie i czeka na nas dawne opactwo Abbaye de Valsaintes. Zachwycające miejsce.
Na fotografiach powyżej, widzimy Simiano de Rotonde i widziane stamtąd – niestety jeszcze nie kwitnące – pola lawendy.
Tarasowy ogród wypełniony różami, położony na zboczu góry. Czeka, ale dojazd tam nie jest rzeczą prostą. My, podróżując nieświadomie wybraliśmy drogę bardzo trudną. To co dla miejscowych jest chlebem powszednim, dla naszej wyprawy po róże stało się przeżyciem prawie ekstremalnym. Nieustanne serpentyny wprawdzie odsłaniały przed nami co i rusz to piękniejsze widoki, jednakże dla kierowcy i samochodu było to wyzwanie na pograniczu możliwości. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, okazało się, że jest to dawne, opuszczone opactwo, które siłą woli i uporem kilku ludzi próbuje się dziś przywrócić do życia. Zabudowania klasztorne to dziś doskonale prosperująca szkółka róż a jedynie kaplica klasztorna została starannie oczyszczona i odnowiona i udostępniona do zwiedzania.
Na fotografii obok portal wejściowy. Dzisiejsze rosarium to dawny tarasowy, położony na zboczu góry ogród przyklasztorny, dziś przywracany do życia jako rosarium. Spotkać tam można i ocenić, praktycznie każdą formę prowadzenia róż. Na półkach tarasowych starannie przygotowanych rosną sobie z pozoru swobodnie i dziko setki odmian. Uschła nam stara jabłoń, nie usuwajmy jej broń Boże. Posłuży nam wszakże jako wdzięczna podpora dla jakiegoś bujnie rosnącego okazu. Brzeg półki staje się fantastycznym miejscem do wyeksponowania róż o pokroju płożącym. Ich wiotkie pędy, mając odpowiednią ekspozycję, wdzięcznie się przewieszają a kwiaty mają idealną ekspozycję. Kamienne mury zabudowań to idealne miejsce by mogły oprzeć się o nie bardziej bujnie rosnące okazy. Nad ścieżkami rozpięte są różnego rodzaju ogrodowe konstrukcje architektoniczne tworząc bądź cieniste tunele różane, bądź jeno tylko przegrody dla kolejnych części ogrodu. Spotkałem też miejsce oznakowane jako prowansalski ogród różany. Zgromadzono tu dziesiątki, wówczas w pełni kwitnienia, starych, nieopisanych o nieustalonych nazwach, odmian róż prowansalskich. Rosną sobie w wielkiej zgodzie z niezliczoną ilością nieznanych mi na ogół ziół. Niezwykle intensywny zapach oszałamia, widok jest obezwładniający. Ogród skalny- właśnie ogród skalny na skale- to spora kopuliście ukształtowana przestrzeń która mieści jako punkt centralny stary zegar słoneczny. Ów obelisk zgrubnie ociosany, był onegdaj zapewne również miejscem kultu naszych przodków. Wypełniają go miejscowe rośliny górskie a zdobią lapidaria neolityczne i znaleziska geologiczne. Cała przestrzeń ogrodu różanego pełna jest – może nawet do przesady- różnego rodzaju ozdób wykonanych z kamienia, na ogół z miejscowego piaskowca. Począwszy od naturalnej wielkości figury Chrystusa Dobrego Pasterza z barankiem na plecach, wdzięcznie oplecionej różami, poprzez różnego rodzaju rzeźby figuralne, a na ławeczkach kamiennych ze stołem- i bez- skończywszy. No, jeszcze raz to powiem.
Zioła, wszędzie towarzyszą nam najróżnorodniejszego rodzaju zioła, od znanych mi po nieznane. Wszystko to razem wdzięcznie przemieszane. Kwiaty, zioła i róże. O jeszcze jednym elemencie, decydującym w dużym stopniu o uroku tego miejsca trzeba powiedzieć. Jest to krajobraz. Góry. Począwszy od zbocza góry na której położony jest sam ogród, po niekończące się łańcuchy gór po kraniec horyzontu. Mając świadomość ograniczeń własnych umiejętności i sprzętu, pokazuję jednakże kilka fotografii to miejsce definiujących. Zdajemy sobie doskonale sprawę, często intuicyjnie, jak ważna jest rola tła, tak w przypadku ekspozycji pojedynczych okazów jak i całego ogrodu i wiemy jak trudno jest to tło uzyskać. Tu, twórca tego czarownego miejsca hojnie zaczerpnął z dzieła Bożego. I słusznie uczynił.
By na owej skalistej i kamienistej glebie mogły sobie ot tak wdzięcznie i zdrowo rosnąć tak wymagające rośliny jak róże, musiano włożyć mnóstwo pracy i trudu. Półki skalne wypełnione są żyznym kompostem, a pod ściółką starannie ukryto instalację nawadniającą. To, że rośliny rosną sobie nad podziw zdrowo, czasem udało się uchwyć to na fotografii. Na ten przykład róża Golden Celebration. W moim ogrodzie różanym jej kwiaty nie przekraczają z reguły 10 cm średnicy. Tam są to kolosy o średnicy ponad 13 cm!. Wielce żałuję, że nie umiałem przekazać proporcji.
Właściciel ogrodu niczym nas nie epatuje. Nie dostrzegamy jakiegoś nadmiernego zadęcia. Jest to po prostu część integralna gospodarstwa. Z jednym wyjątkiem. U wejścia stoi sobie budka, gdzie kasowana jest niezgorsza opłata wejściowa. Zwiedzających jednakże nie brakuje. Świadczy o tym przestronny parking mogący pomieścić kilkadziesiąt samochodów.
W roku 2006, Fancois Dorrieux II jednego ze swych mieszańców herbatnich nazwał po prostu Abbaye de Valsaintes.
Fotografie: Elżbieta Szczerba oraz Elżbieta i Marian Sołtys.
Jeszce trochę zdjęć z ogrodu.
-
Austinki u Austina w Allbrighton
austin-124
Z Londynu do Albrighton jest około 220 kilometrów, jednakże angielskie drogi żelazne są bardzo drogie. To wydatek rzędu 100 funtów na bilet powrotny, jednakże zapewniam że warto. Po kolei. Wyruszamy z londyńskiego dworca Euston, to moloch przesiadkowy o bardzo interesująco zorganizowanym ruchu pasażerskim. Liniami np, Virgin Train dojeżdżamy do Volverhampton, gdzie czeka nas niekłopotliwa przesiadka.
Albrighton, to malutka stacyjka, na której czas zatrzymał się w epoce Sherlocka Holmesa albo co najwyżej Herkulesa Poirot. Prześlicznie zdobione pawilony stacji wyglądają jak by zostały przeniesione z Podlasia. Dziś to już tylko atrapy. Starannie utrzymane, jednakże atrapy. Pusto, o 11.00 z pociągu wysiadłem sam jeden. Co dalej? Hmm… Zostaje nam tylko per pedes, ale to niezbyt daleko. Jakieś 2-3 km w pole. Nieśpiesznie przemieszczam się po czyściutkim, cukierkowato ślicznym miasteczku gdzie czas nigdzie nikogo nie ponagla. To zbiorowisko małych domów , a najwyższy to plebania. Jest jednopiętrowa.
Uwagę moją zwraca drewniany, świeżo postawiony krzyż poświęcony ofiarom drugiej wojny światowej z wyrzeźbionymi na nim nazwiskami poległych. Nieopodal jest też klub kombatanta z jakimś niewielkim lokalnym muzeum.
Sama szkółka jest hen, za miasteczkiem. Wlokę się wyasfaltowaną, wąziutką drogą, szczelnie otuloną porostami pnączami i chwastami. Byłem jedynym pieszym. Jest to olbrzymi kombinat z parkingiem na kilkadziesiąt samochodów dla gości. Poza ogrodem pokazowym, który możemy zobaczyć na kilku fotografiach, jest też potężny sklep ze wszystkim co się kojarzy z różami. Oczywiście mamy też obszerny plac sprzedażowy samych róż, które tu są sprzedawane w pojemnikach różnych rozmiarów. Możemy nabyć krzewy rozrośnięte do rozmiarów u nas nie spotykanych. Rośliny rwą oczy, ale przyjechać po nie należałoby półciężarówką. Do nabycia są też inne rośliny ozdobne.
Ogród. Nie będę go szczegółowo opisywał. Powiem tylko, że całość mimo, że zaprojektowana w różnych stylach, jest założeniem ściśle formalnym złożonym z wielu geometrycznych , uporządkowanych wnętrz a wszystko to otoczone murkami w różnych stylach, które dodatkowo służą za tło i podpory form pnących róż. Ogród wypełniają głównie róże hodowli maestra - ostatnio uzupełniane nowymi, świeżymi jeszcze nasadzeniami róż historycznych które w większości nie osiągnęły dotąd słusznych rozmiarów co też starałem się pokazać na fotografiach. Całość uzupełniają rzeźby ogrodowe. Współczesne, nawiązujące do dawnych tradycji ogrodowych, ale jej nie naśladujące. Są to dzieła małżonki maestra. Od śmierci Pat w 2007 roku ogród przeszedł transformację. Wciąż jest domem dla kilku jej rzeźb, ale jest wypełniony własnymi różami Austina. Ogród znakomicie ilustruje wiele sposobów włączenia róż do projektu. Centralnym elementem jest pasująca para różanych rabat, z kamienną postacią wyrzeźbioną przez Pat, idącą w kierunku domu na trawiastej ścieżce między nimi. Wg Austina, idea rzeźby opierała się na niezapomnianym widoku kobiety, którą widzieliśmy z żoną w Grecji, z koszem małych kaczątek na głowie. Ponieważ Austin był bardziej zainteresowany hodowlą róża niż ogrodnictwem , ogrody w Allbrighton, stały się domeną zmarłej w roku 2007 małżonki Pat. Stały się one doskonałą ilustracją tego w jaki sposób możemy włączyć i wykorzystać róże do kompozycji ogrodowych. Byliny, wykorzystane w kompozycjach rabatowych pochodzą ze szkółek córki Austina Claire. Regułą jest , że róże Austina rosną w grupach, minimum po trzy egzemplarze obok siebie a otoczone są zwykle bylinami i działają jak spódnice dla gołych nóg krzewów.
Fotografie nie są udane. Tego dnia słońce znalazło się na czystym niebie a krystalicznie przejrzyste powietrze doprowadzało do nienaturalnych kontrastów kolorystycznych. Większość fotografii robiłem więc przy lampie błyskowej. Mimo tych mankamentów będzie można zobaczyć kilka nowości, odmian które znalazły się w sprzedaży w tym albo ubiegłym roku. Spodziewałem się znaleźć w ogrodach komplet odmian Austina. Jednakże srodze się zawiodłem. To, co mogą Państwo zobaczyć na fotografiach, to w zasadzie 90% róż hodowli Austina jakie znajdują się w tym ogrodzie. Byłem 7 czerwca, więc nie wszystkie róże były w pełni rozwoju. Dlatego nie mam jakichś spektakularnych ujęć. I jeszcze jedna uwaga. W tamtejszych warunkach, przy mikroklimacie Anglii, róże historyczne, kwitną zdecydowanie później niż u nas. Kwitną również później niż mieszańce Austina!
Po trudach zwiedzania możemy się posilić w stosunkowo tanim jak na Anglię miejscowym barze Czas więc udać się w drogę powrotną. Przy niewielkim rynku miasteczka, na rogu ulic siadam na tradycyjną pintę piwa i obserwuję leniwie przetaczające się obok mnie miejscowe życie. Oczywiście zegar miejski pilnuje dyskretnie by nic nie trwało zbyt długo i przypomina o powrotnym pociągu, który pojawia się punktualnie i niezawodnie.
-
Bagatelle – rosarium
Do Bagatelle zawinszowaliśmy sobie dość forsowną wycieczkę pieszą przez Lasek Buloński. Z perspektywy czasu tego nie żałuję, jednakże wtedy docierając na miejsce byliśmy ogromnie zmęczeni. A robota dopiero była przed nami. Może dlatego długo nie mogłem się zdobyć na jakieś ogólniejsze refleksje. Ogród , będący dziś częścią Lasku Bulońskiego,na jego skraju, zachwyca atmosferą poetyckiego spokoju i piękna. W środku naturalistycznego parku znajduje się wspaniałe i rozległe założenie formalne. Składa się ono z wielu niezależnych od siebie części jednakże stanowiących integralną, niebanalną całość. Zwiedziłem tylko część tego założenia gros czasu poświęcając różom. Jakże jednak jak tu nie wspomnieć tu o wspaniałych trawnikach o fakturze najwspanialszych dywanów. O perfekcyjnie poprowadzonych ogrodach użytkowych z pedantycznie wyprowadzonymi drzewami owocowymi. Grządki warzywne są tam nie tylko ucztą dla żołądka ale przede wszystkim dla oczu.
Samo rosarium składa się jak gdyby z dwu części. Stricte rosarium poprowadzonego formalnie na rabatach okolonych przyciętym pedantycznie karłowym bukszpanem i bardziej swobodnych nasadzeń gdzie to prezentują się naszym oczom , róże, które prawdopodobnie będą królowały w naszych ogrodach w najbliższym czasie. Są to tzw, nasadzenia konkursowe. Każdy zwiedzający może oddać swój głos na tą odmianę która mu się najbardziej podobała. Laureaci konkursów/może nie wszyscy, ale francuscy z pewnością/ znajdują potem swe miejsce w rosarium. Dlatego też zasypię Państwa mnóstwem nowości. O wielu odmianach nie będę w stanie nic powiedzieć. Dlatego też by nie popuszczać zbytnio fantazji zostaną one zaprezentowane w formie dwu odrębnych, zbiorowych, prezentacji z podziałem na mieszańce herbatnie i floribundy.
W formalnym ogrodzie różanym wszystko cieszy.
-Przede wszystkim przestrzeń. Róże, rabatki z różami porozrzucanymi na rozległych trawnikach perfekcyjnie aż do przesady wypielęgnowanych.
-Naturalna rzeźba terenu. Z lekka sfalowane łączki , które zapewniają naturalną ekspozycję roślin.
-Archtektura. Wyrafinowane formy architektoniczne, które tutaj są naturalnym tłem dla ogrodu. To architektura ubogaca ogród. Odwrotnie niż na Mainau gdzie to ogród różany jest ogrodem przypałacowym, dodatkiem do pałacu.
- Architektura roślin. Z lekka porozrzucane stare okazy drzew tworzą szkielet kompozycji, osadzają ją w pejzażu. Nadto mnóstwo topiarów a zwłaszcza perfekcyjnie przystrzyżonych cisów z czego Francuzi słyną
- Może najsłabszym elementem ogrodu są te elementy wystroju, które bezpośrednio służą różom. Te przeróżne pergole i trejaże – dla mnie – nie są najwyższej marki.
Wreszcie same róże. Dobór odmian jest w pełni świadomy i bardzo specyficzny. Dominują nowości, laureaci konkursów, które już nieco obniżyły rangę i werdykty jakie na nich zapadają nie mają takiej mocy rażenia jak ADR w Niemczech. Ciekawszy jest sam sposób prowadzenia. Nieprawdopodobnie duże nagromadzenie perfekcyjnie prowadzonych form piennych powoduje, że rosarium obserwujemy jak gdyby na dwu piętrach. Na dole czule ogarniają formy pienne nasadzenia form krzewiastych głównie jako małe grupki po kilka roślin jednej odmiany. Splata to się tak mocno, że wielokroć zdarzyło mi się pomylić fotografie. Staranność uprawy jest niebywała. Szef ogrodników musi być tam tyranem dla robotników. Zapewne musi tam też być wymieniana gleba, gdyż ponad stuletnie bytowanie róż na tym jednym miejscu w takim zdrowiu byłoby niemożliwe. Zapewne jest to specyfika miejscowa, której nie znam , ale dość powszechnie występowanie mączniaka prawdziwego zdumiało mnie. W każdym razie poziom kultury uprawy jest nieporównanie wyższy niż w Roseraie L’Hay. O czym w innym miejscu.
Le Parc de Bagatelle jest jednym z czterech ogrodów, które razem z: Parc Floral de Paris, l’Arboretum de l’Ecole du Breuil i le Jardin des Serres d’Auteuil,tworzą paryskie ogrody botaniczne.
Trochę historii.
Pierwotnie Bagatelle było niczym więcej niż jeno skromnym domkiem myśliwskim Marszałka d’Estrées, miejscem na okolicznościowe uroczystości i polowania. Miejsce to szczególnie upodobał sobie hrabia d’Artois który nabył je w 1775 roku.
Szaleństwo zaczyna się w roku 1777 gdy to w wyniku zakładu pomiędzy hrabią d’Artois a bratową królowej Marii Antoniny kosztem ponad 2 mln. liwrów w ciągu 63 dni powstał ów pałacyk cacko/bagatelle/ i park. Zaprojektował to wszystko architekt François-Joseph Belanger.Park współczesny, to pomysł dziewiętnastowiecznego Komisarza d.s. ogrodów miasta Paryża Jean Claude Forestiere. Miasto Paryż stało się właścicielem tych terenów w roku 1904, gdy to wdowa po ostatnim dziedzicu sir Richard Wallace sprzedała je dla miasta.Paryż powierzył renowację zaniedbanego parku Bagatelle Jean-Claude Nicolas Forestierowi, konserwatorowi parkow i ogrodów paryskich, który przekształcił ogród Bagatelle w ogród romantyczny obejmujący ponad 25 hektarów powierzchni, pełen egzotycznych roślin, które możemy podziwiać do dnia dzisiejszego. Jemu również zawdzięczamy wspaniałe rosarium i Ogrod prezenterów (jardin des presentateurs). Do tworzenia ogrodu różanego Forestiere zaprosił Juliusza Gravereaux,twórcę rosarium w L’Hay, który hojnie uposażył rosaium dając mu na dobry początek 1600 sadzonek róż. To tu właśnie zorganizowano w roku 1907 pierwszy na świecie konkurs różany , który to odbywa się rokrocznie po dzień dzisiejszy bez przerw nawet na czas wojen.
Na terenie ogrodów w Oranżerii, rokrocznie od roku 1983 odbywają się koncerty szopenowskie.
W roku 1997 , rosarium Bagatelle zaczęło kompletować róże dla japońskiej kopii Bagatelle. Wybranych zostało 1500 odmian które winny się dobrze sprawdzić w tak odmiennych warunkach klimatycznych. Ogród ten został otwarty 9 05 2001 roku . I tak oto powstał niezwykły ambasador Francji w kraju wschodzącego słońca.Tak oto róża łączy ludzi kraje i kultury różnych stron świata. ten niezwykły ogród założono 250 km od Tokyo na półwyspie Izu.
-
Barni Roses – Rodzina Barni
Szkółki zlokalizowane są na żyznych terenach podmiejskich miejscowości Pistoia/ nieopodal Florencji/. Szkółki Barni pojawiają się w roku 1882, kiedy to Vittorio Tomasso Barni zakłada firmę zajmującą się produkcją i sprzedażą warzyw oraz krzewów winorośli. czytaj więcej…
-
Borova Hora – arboretum i rosarium
Arboretum Borová Hora w środkowosłowackim mieście Zvolen jest nadzwyczajnym tego typu obiektem w skali europejskiej, albowiem skupione są tutaj pierwotne gatunki drzew. Tu znajduje również największa kolekcja róż na Słowacji. Leży ono w dorzeczu środkowego Hronu, około 3 km od centrum Zvolena i stanowi placówkę badawczo-rozwojową Uniwersytetu Technicznego we Zvolene, jest tworzone od roku 1965 i obejmuje obszar niemal 50 ha. Znajduje się tutaj ponad 450 gatunków drzew i ich 1100 odmian w postaci ponad 20 tysięcy egzemplarzy. Kolekcja drzew znacząco przyczynia się do ratowania puli genów i zachowania rodzimych okazów dendroflory.
Interesującą i bardzo cenną jest kolekcja róż, na którą składa się ponad 600 odmian w liczbie ponad 4000 krzewów. Kolekcja ta powstała w celu zachowania dla potomności tych odmian róż, które zostały wyhodowane głównie, ale nie tylko, na obszarze Austro-Węgier, Czech i Słowacji, ale również na terenie innych krajów a charakteryzują się swoistą wytrzymałością na warunki zewnętrzne. Zainicjował ją słynny botanik i wielki miłośnik róż, nauczyciel dendrologii Svoboda Pravdomil a projekt różanki opracowała dr Vera Wiśniewska, która też została pjej pierwszym kuratorem .Obecnie pieczę nad nią sprawuje wielki entuzjasta róż Vladimir Jezowic. Kolekcja róż Borowa Hora Arboretum jest niezwykle cenną podstawą do dalszej hodowli.Wiele starszych odmian, głównie róże Rudolfa Geschwinda, są bardzo odporne na niekorzystne warunki środowiska. Są to róże, które zasługują na większą uwagę niż ostatni0 wyhodowane odmiany. Obecnie kolekcja obejmuje 610 odmian róż, z których 310sztuk to są odmiany rabatowe, 150 są to odmiany parkowe, około 90 są to odmiany miniaturowe .
Zwiedzających zainteresuje także kolekcja 660 gatunków kaktusów pochodzących zwłaszcza z Meksyku i Ameryki Południowej oraz kolekcja różnych roślin typu pustynnego, które są przechowywane w oranżerii. Ze względu na wielką wartość zgromadzonej tutaj kolekcji roślinnej, Arboretum Borová Hora zostało w roku 1981 uznane za obszar chroniony.
W ciągu roku w Arboretum organizowane są 2 znaczące imprezy, a mianowicie w tym okresie, kiedy Arboretum jest również otwarte w ciągu weekendu:
Tydzień rododendronów (koniec maja).
Tydzień róży (początek czerwca).Fotografie udostępniła nam Pani Małgorzata Kralka.
W roku 2011, w połowie czerwca odwiedziłem to wspaniałe miejsce. Fotografie żadną miarą nie oddają jego uroku. Przyjechałem zresztą tu by sfotografować maksymalnie dużą ilość odmian róż. Miałem szczęście, trafiłem na szczyt sezonu i mogłem udokumentować to co chciałem .Nie jest to rosarium w rodzaju Bagatelle czy tego jakie znajduje się na Mainau. To jest kolekcja, dodatkowo prowadzona w dość siermiężnych warunkach. Spotkamy tu sporo odmian Geschwinda i odmian hodowców Słowackich i Czeskich. Również Węgra Gergely Marka a także co było dla mnie dużym zaskoczeniem sporo odmian hodowców Rosyjskich/Ukraińskich?/. Klasyka zachodnioeuropejska prezentowana jest przez odmiany nieco już leciwe.
Wrażenia estetyczne psuje brak architektury ogrodowej. Na położonej na zboczu góry łące, rosną sobie zdrowo bez większej ingerencji człowieka, oparte o toporne stalowe kratownice ramblery i klimbery. Poniżej formy parkowe/krzewiaste/. Na tarasowo ukształtowanych, betonowych/niestety/ rabatach kwitną floribundy i mieszańce herbatnie. Pomysł nie najgorszy, wykonanie koszmarne.Do tego jeszcze wybijające się na plan pierwszy rury nawadniające. Żadną miarą nie jest to Abbaye de Valsaintes gdzie ogród jest również prowadzony na tarasach i nawadniany automatycznie ale istnienia jednych i drugich sztuczności trzeba się domyśleć. W Zvolenu mimo, że ogród jest górach, rabaty i ścieżki urządzono w betonie. Mam nadzieję, że gospodarze z czasem, pozbędą się tej socrealistycznej „estetyki”.
Róże wystawiono na pełną ekspozycję słoneczną, co w połączeniu ze zwięzłą gliniastą glebą powoduje, że ich wzrost jest przeciętnie mniejszy niż powinien być. Dojmujący jest brak jakichkolwiek roślin jednorocznych czy bylin. Róże zostawione same ze sobą, jak wiemy, nie dają najwyższej klasy wrażeń estetycznych. Rosarium Borova Hora pochwalić się nadto może sporą kolekcją róż miniaturowych. Podsumowując: Ci z rosomanes, którzy wybierają się tam w celach poznawczych, na pewno się nie zawiodą. Poszukujący wrażeń estetycznych winni się zdecydować na inne adresy.
I jeszcze jedna bardzo ważna informacja. W miejscowych szklarniach rozmnażane są róże z sadzonek pędowych. Można je tam kupić za grosze.
Fotografie Marian Sołtys.
-
Cranford Rose Garden
W roku 1927, Walter V. Cranford, inżynier budowlany, który dorobił się na budowie tuneli metra, dał donację w wysokości 15000$ na założenie ogrodu różanego. Ogród został zaprojektowany przez architekta zieleni Harolda Carparn i przyszłego ogrodnika rosarium Mantague Wolnego.W miejscu gdzie miał on powstać , trzeba było wykonać tytaniczną pracę. Okazało się, że dwa metry pod powierzchnią znajdował się granitowy bruk a nadto zwały skał przywleczonych przez lodowiec. Cranford Rose Garden jest jedną z najbardziej popularnych atrakcji brooklyńskiego ogrodu botanicznego/BBG /od czasu jego otwarcia w 1928 roku. W czerwcu, gdy róże są w pełnym rozkwicie, dziesiątki tysięcy kwiatów tworzy kaskady kwietne. Róże ozdabiają łuki i wspinają się się po pawilonie ogrodowym. Zapełniają też formalne rabaty ogrodowe. Mamy tutaj do czynienia z jednym z największych zbiorów w Ameryce Północnej, gdyż jest tu uprawianych ponad tysiąc gatunków róż .
Cranford Rose Garden jest repozytorium dla róż, zarówno starych, jak i współczesnych, w tym dzikich gatunków, starych róż ogrodowych, mieszańców herbatnich, grandifloras, wielokwiatowych, polyanthas, oraz remontantek. Wiele róż z pierwotnych nasadzeń , w ogrodzie rośnie jeszcze do dziś. Róże mają tu dobre warunki do bytowania. Nic więc dziwnego , że wiele ze spotykanych tu krzewów rośnie nieprzerwanie od powstania ogrodu w roku 1927 do dzisiaj. -
Europa Rosarium Sangerhausen
Europa Rosarium Sangerhausen
Jest to imponujący obszar 12ha, położony w środku średniowiecznego miasteczka Sangerhausen , wypełniony przez ponad 7000 odmian róż. Na przełomie XIX i XX wieku trzech obywateli niemieckich doszło do wniosku, że róże są pewnym rodzajem dziedzictwa kulturowego, które należy chronić tak samo jak na przykład słynne zabytki architektury. Podstawą rosarium, stała się kolekcja róż biznesmena Sangerhausen Alberta Hoffmana, który podarował swoją prywatną kolekcję 4000 krzewów róż. W rosarium znalazła się również unikalna kolekcja około 400 odmian wielkiego, niemieckiego ogrodnika dr.Diecka. Kolekcja jego, została pokazana w 1900 roku na wystawie światowej w Paryżu a stamtąd została przeniesiona do rosarium J. Gravereaux, L’Hay. Później już, Gravereaux wspaniałomyślnie przekazał duplikaty tych odmian dla Sangerhausen.Inny wielki obywatel tego miasta profesor Ewald Gnau nadzorował przez 35 lat zbiór pod względem organizacyjnym i naukowym.Wolontariusz! To od niego wyszedł pomysł by przestrzeń ogrodu ubogacić rzeźbami. Tak pojawiło się popiersie cesarzowej Augusty Wiktorii. Wiąże się z tym bardzo interesująca anegdota. W 1945 roku chciano tą rzeźbę usunąć ale o dziwo sprzeciwił sie temu jeden z sowieckich generałów mówiąc: „eto priekrasna żenszczyna…” Gdy jednakże w 1950 roku rzeźba mimo wszystko musiała opuścić rosarium, robotnicy pracujący w rosarium zakopali ją na terenie ogrodu by w czasie gdy minął czas burzy i naporów ” przypadkowo” ją odnaleźć.
Dziś rosarium znacznie się rozrosło i stanowi jak gdyby dwa ogrody. Ogród stary z bocznym dziś wejściem wypełniają odmiany starsze. Rozlokowany jest na urozmaiconej powierzchni. Znajdziemy tu cieniste wąwozy , omszałe stawy o ciemno zielonej stojącej wodzie. Cieniste alejki wśród potężnych różnorodnych drzew. Teren jest niespokojny, alejki wiją się wśród pagórków. Znajdziemy tam tablice pamiątkowe poświęcone ojcom założycielom, pawilony administracyjne i gastronomiczne ukryte w bujnej zieleni. A nawet monumentalne, w niemieckim , przyciężkim stylu pomniki. Ścieżki wiją się w nieodgadnionych zawijasach prowadząc nas do kolejnych krzewów , niezwykle bujnie rosnących starszych odmian, które wylewają się na alejki i przeplatają się nawzajem, tak że często trudno nawet zweryfikować którąż to z róż aktualnie podziwiamy.
Poruszając się po rosarium zaczynamy sobie uświadamiać, że oglądamy odmiany róż, których nigdzie poza Sangerhausen nie spotkamy. Tylko tu bowiem spotkać mogliśmy przepięknego sporta od New Dawn - Probuzeni, czy innego sporta Weisse New Dawn. Dalej: L Reine Laffaya czy też Mary Fitzwilliam.Obecnie, po połaczeniu Niemiec już to się zmienia, owa powojenna izolacja zanika. Podziwiamy starsze odmiany o pokroju zbliżonym do klimberów , jakieś bujnie rosnące remontantki prowadzone przy okorowanych palach lub palikach świerkowych niejednokrotnie równie wiekowych jak i róże, które podpierają. Klimat nieco zaniedbanego/pozornie/ starego ogrodu jest wyczuwalny. Przyjechałem już wieczorem w Boże Ciało, poruszałem się więc po tej części ogrodu praktycznie samotnie co potęgowało wrażenie tajemniczości. Gdyby nie wyasfaltowane alejki wrażenie cofnięcia się w czasie byłoby prawie namacalne. O jeszcze jednej sprawie chciałbym tu napisać. Składam hołd Niemieckim rosarianom, bezimiennym pracownikom rosarium, że w końcu w nienajlepszym dla róż klimacie/również tym politycznym/ potrafili ocalić od zapomnienia i ocalić w ogóle setki , jeżeli nie tysiące odmian róż, w tym tak trudne do hodowli jak herbatnie, chińskie czy noisette.
Natomiast drugie wejście , zbudowane współcześnie od razu przenosi na s w inny świat. Ogromny parking/parkingi/, potem przejście przez wejście osaczone przez różnego rodzaju sklepy z gadżetami, pamiątkami.Można też kupić róże. Myliłby się jednakowoż ten kto liczy na na nabycie jakichś unikalnych , tylko tu rosnących odmian. Sklep oferuje nam róże z ADR oraz English Roses. Czysta komercja. Nowsza, czy też wręcz współczesna część rosarium rozlokowana jest wśród trawników. Drzewa występują tylko jako tło. Pojawiają się regularne baseny wodne, kaskady na betonowych stopniach. Ogromne metalowe łuki czy trejaże /również metalowe/. Róże bujniej rosnące, podtrzymywane są przez ażurowe metalowe konstrukcje – chyba przesadnie wysokie składające si ę z trzech prętów połączonych poprzeczkami. Cały teren dostaje wyraźnie więcej przestrzeni i powietrza. Są tu jakieś rzeźby, nawet figuralne. Rozmieszczone są na przestrzennych trawnikach i zdają się być wartością same w sobie. Specjalnie nie troszcząc się o wtopienie wśród róż. Spotykamy się też z próbą zaimplantowania fauny czy to w postaci ożywionej/woliera/ czy nieożywionej /rzeźby zwierząt/
Przy tym wszystkim krzątać się musi ogromna rzesza personelu obsługi i ogrodników. Robi to jednakże dyskretnie, nigdzie nie rzucając si ę w oczy. Że jest ich sporo pokazała chwila ulewy gdy to skryliśmy się razem pod jakimś rozłożystym drzewem. Wszystko utrzymane jest w perfekcyjnym porządku. Trawniki i brzegi rabat są idealnie przycięte. Krzewy opryskane, bez chorób i chwastów. Sama ziemia jest nieco żwirowata i gliniasta.Przesycona jest fizycznie obornikiem ,którego tu najwyraźniej nie żałowano.Zupełnie odmienne wrażenia wyniosłem natomiast z pobytu na Mainau. Oddzielić trzeba tu dwie sfery. Mainau jako wyspa park , wyspa przesycona kwieciem i Rosarium, które nie jest jakąś wyodrębioną całością. Składa się ono z dwu części tworzących jak gdyby dwa klimaty. Pierwsze to nieformalne założenie ogrodowe, którego osią jest meandrująca nad brzegiem jeziora aleja, ścieżka obsadzona wiekowymi drzewami i równie wiekowymi rózami. Idąc nią gdzieniegdzie spotkamy bardziej rozwinięte formy ogrodowe z udziałem i bez udziału róż. Aleja kończy się wspaniałym przypałacowym ogrodem formalnym w stylu włoskim w 100% skonstruowanym z róż.
-
Florencja, róże z widokiem na miasto
Ten prześliczny pozakonny, niewielki ogród położony między ulicami Giuseppe Poggi i Via dei Bastioni, na zboczu , poza możliwością podziwiania 350 odmian róż, daje również możliwość kontemplowania przepysznej panoramy Florencji.
Z rzadka rozrzucone na trawniku grupy róż przetykane są pracami belgijskiego rzeźbiarza Michela Folona. Wspominam jedynie o nich, gdyż nie fotografowałem ich jako,że nie są w moim guście. Wspomniany trawnik zasiedlają nie tylko róże, ale jak widać na fotografiach również zwiedzający, którzy licznie tu piknikują.Podłoże tego rosarium jest gliniaste w tym charakterystycznym dla Toskanii kolorze. Wystarczy kilka dni bez deszczu by podłoże to zmieniło się w litą skałę. To zapewne za jego przyczyną krzewy róż są wyraźnie zminiaturyzowane. Dobrze rozrośnięte i obficie kwitnące, ale przeciętnie wyraźnie mniejsze niż mogę to obserwować w swoim ogrodzie.
Meandrujące trochę bezładnie ścieżki wykończone są solidnymi murkami oporowymi. Wyższymi lub niższymi. W zależności od potrzeby. Na murkach rozpięte są krzewy róż, które tu rozrastają się bez większych ograniczeń. Jak zauważyłem dobrze czują się, podobnie jak i byliny w szczelinach skalnych co już było dla mnie pewnego rodzaju niespodzianką.
Jak widzimy to staranne przygotowanie gleby jakie im serwujemy, rekompensuje im tylko niedostatki klimatyczne. Gdy mają cieplutko to i na skale radzą sobie dobrze. To bardzo stary ogród, gdyż założony został już w roku 1865 a zaprojektowany przez architekta G. Poggi który był twórcą również pobliskiego placu Michelangelo. Jednakże róże są tu od roku 1895.Wstęp wolny.
I jeszcze jedna, tym razem przykra uwaga. Mnóstwo róż jest źle opisanych. tak na oko to może nawwet i 1/3. Tak więc wartości poznawczej to ten ogród nie ma. Po powrocie, opracowując fotografie - weryfikuję je. Jednakże może się zdarzyć , że coś nie tak jeszcze się znajdzie. Proszę więc o sygnały.
-
Glucksburg Rosarium
Pani Małgorzata Kralka, niestrudzenie peregrynuje po Europie w poszukiwaniu okazów których jeszcze nie widziała i ogrodów które by ją zachwyciło. Jednakże w miarę ja ubogaca swoje zasoby i kolekcję zadanie tak postawione staje się coraz to trudniejsze do zrealizowania. W roku 2012 podróżowała po północnych Niemczech a prezentację zaczyna od rosarium w Glucksburg.
Miasto Glucksburg jest dziś sennym kurortem położonym nad morzem a Zamek Glucksburg to letnia rezydencja króla Fryderyka VII , gdzie też zmarł.
Zamek Glücksburg znajduje się prawie nad morzem „nie dość, że ładny sam w sobie, to jeszcze pięknie ulokowany”. Został wybudowany na cyplu wchodzącym wprost w jezioro. Zamek został wybudowany w latach 1582-87 przez Nikolusa Kariesa i jest to największy tzw. wodny zamek w Niemczech. Wcześniej był tam klasztor cystersów, pozostałości po klasztorze wykorzystano jako fundamenty zamku.Pierwszym właścicielem zamku był brat króla Danii – Jan Młodszy, potem zamek zmieniał kilkakrotnie właścicieli, a jego pomieszczenia były także wykorzystywane jako koszary i szpital wojskowy.Ale przez stulecia zamek nie zmieniał swojego wyglądu i nadal jest efektowną rezydencją obronną na planie kwadratu. A jego białe ściany malowniczo odbijają się w wodzie.Wnętrza zamku są udostępnione dla zwiedzających a do największych skarbów zamku zaliczana jest kolekcja holenderskich arrasów. A w tzw. Czerwonej Sali (Roter Saal) warto obejrzeć stiukową dekorację. Warta zobaczenia jest także zamkowa kaplica, w której znajduje się rzeźbiony w drewnie ołtarz z XVII w., a jej sklepienie ozdobione jest freskami.Rosarium znajduje się na terenie zamkowych ogrodów i zostało założone w roku 1990 przez Ingwera J. Jensena, który też sam wg, własnego upodobania wybrał owych 500 odmian róż które tworzą to rosarium. Jak widzimy na fotografiach Pani Małgorzaty Kralki rabaty nie są czysto różane , ale różnego rodzaju byliny mają tu swe integralne miejsce. Same rabaty są udaną kompozycją krzewów różanych i bylin. Kombinacja kolorów i zapachów wprawia nas w szczery podziw i jest dla każdego zwiedzającego , szczególnym doświadczeniem.
Spotkać się też możemy z różą D. Austina Schloss Glucksburg .
Proponuję dwie odrębne prezentacje. Widoki zamku, parku i rosarium oraz tradycyjnie już portrety róż.
Wszystkie fotografie – przez uprzejmość , Pani Małgorzata Kralka 2012.