Mieszańce herbatnie i ich wpływ
I.Co to jest mieszaniec herbatni i jak on wygląda.
Zacznijmy może od abecadła. Dla tych, którzy wchodzą dopiero w świat róż. Mieszańce herbatnie, onegdaj w Polsce zwane różami półherbatnimi to największa, najliczniejsza grupa róż. Na 6500 róż opisanych przeze mnie na stronie roses.webhost.pl , mieszańce herbatnie stanowią 25% odmian. Otóż są to pionowego, wyprostowanego pokroju niewielkie krzewy, dorastające z reguły nie więcej jak do 150 cm wysokości. W naszych warunkach klimatycznych nigdy nie będą to specjalnie rozrośnięte krzewy bo ich odporność mrozowa nie przekracza – 20 C i to optymistycznie rzecz ujmując. Im więcej w danej odmianie będzie genów róży herbatniej tym ta odporność jest niższa. Dzieje się tak dlatego, że róże chińskie, w tym i herbatnie w swojej ojczyźnie praktycznie nie wchodzą w okres spoczynku a ich genetyczna mrozoodporność nie przekracza – 7 C. Z tej właściwości wynika inna. One mają zdolność kwitnienia non stop i przy odpowiedniej pracy hodowlanej, cecha ta, mimo, że odpowiada za nią gen recesywny, została przeniesiona do krzyżówek z różą europejską, która kwitnie tylko raz w roku ponieważ szybko musi wydać nasiona i przygotować się do mroźnej zimy. Taką ma strategię przetrwania, zachowania gatunku. Gdy z końcem osiemnastego wieku pojawiły się w Europie róże z Chin, nie miały szans przeżycia w uprawie ogrodowej. Musiały być na zimę specjalnie zabezpieczane. Rosły w szklarniach i oranżeriach. Jak widzimy były to róże dla bogatych i bardzo bogatych. Dlatego ówcześni hodowcy zaczęli poszukiwać możliwości podniesienia ich odporności na chłody poprzez mariaże różami miejscowymi. Nie wiedziano jeszcze wtedy o takich wymysłach jak gen czy recesywność ani nawet o prawach Mendla. Ale radzono sobie. Ogrodnicy mieli czy szeroko otwarte, obserwowali otoczenie i na przykład zauważyli, że jemioła którą ptactwo zasiedla na drzewach , przydaje im zwiększonej odporności na niskie temperatury. Na takiej zasadzie wykoncypowano, że jedna roślina może przydać odporności na zimno innej. Mieszańce z dużym udziałem genów róż europejskich jak na ten przykład remontantki, miały całkiem zadowalającą odporność mrozową. Niektóre nawet -29-30 C i w warunkach Europy zachodniej ich odporność była wystarczająca. Gdy jednakże remontantki zostały jeszcze raz skrzyżowane z herbatnimi /tak powstały mieszańce herbatnie/, ta odporność niebezpiecznie spadła i dopiero odkrycie i upowszechnienie w połowie XIX wieku okulizacji przeprowadzanej na odmianach odpornych na duże spadki temperatur, pozwoliło upowszechnić mieszańce herbatnie na szeroką skalę tak, że pod koniec XIX wieku zaczynają one dominować w naszych ogrodach.
Wróćmy zatem jeszcze raz do opisu krzewu mieszańca herbatniego. Ta ich cecha, niewystarczającej odporności na chłody spowodowała konieczność ich kopczykowania. Ziemia bowiem , a zwłaszcza ta próchniczna, bogata w substancje organiczne ma doskonałe właściwości izolujące i wystarczy niewielki kopczyk by ochronić podstawę krzewu przed przemarzaniem. Pozostałą część rośliny usuwamy na wiosnę. I tu pojawia się kolejny problem, bowiem chińskie i herbatnie nie cierpią mocnego cięcia, ale ich mieszańce wprost odwrotnie, cięcie nawet i to mocne nie jest dla nich problemem a nawet im służy pozwalając wypuszczać proste , mocne pędy zakończone z reguły jednym wytwornym kwiatem o średnicy 10 – 12 nawet 15 cm! Niektóre odmiany, gdzie to dostały się geny multiflory, zakładają na pędzie więcej kwiatów, jednakże u mieszańców herbatnich nie jest to więcej jak pięć pąków. Pozostawienie ich wydłuża czas kwitnienia, ale pogarsza jakość kwiatów. Usunięcie pąków zwane uszczykiwaniem jest zabiegiem szeroko stosowanym w produkcji szklarniowej róż na kwiat cięty. Oczywiście preferuje się tu odmiany zakładające z reguły jeden kwiat. Tak więc tak często i mocno cięty krzew nie wykształca roślin o większych rozmiarach. W rosariach np. Francji możemy często spotkać bardzo rozrośnięte mieszańce herbatnie a to ze względu na przyjazny różom klimat co zresztą nie przekłada się na jakieś bardziej obfite kwitnienie. Ale mieszańce herbatnie to również krzewy o pędach dorastających do 2 – 3 m . To tak zwane klimbery. Otrzymano je między innymi drogą selekcji i prac hodowlanych. Zauważono, że wiele odmian mieszańców herbatnich daje samoistne mutacje, tzw sporty, które odpowiednio rozmnożone wzbogacają i uatrakcyjniają ofertę mieszańców herbatnich.
Pędy mieszańców herbatnich są ubrane w liście stosunkowo oszczędnie, choć oczywiście są odmiany odbiegające od reguły. Same liście, dość pokaźnych rozmiarów prawie zawsze są 5- 7 listkowe. Ich kolorystyka jest przeróżna ale już faktura liścia jest gładka i lśniąca, lub półmatowa. Są to cechy ważne, bowiem liść przez swe skontrastowanie z kwiatem daje dodatkowe efekty wizualne, wzmacniając lub osłabiając wrażenie. W sumie są to kwestie drugorzędne. Liście mieszańców herbatnich to największa zmora rosomanes, którzy z niepokojem obserwują kiedyż to pojawią się na nich niepokojące czarne plamki. Jest to uporczywa i groźna choroba zwana niezwykle barwnie czarną plamistością. Róże chińskie były i są stosunkowo odporne na tą trudną przypadłość różaną, ale drogą krzyżowań przywleczono to choróbsko wraz z genami róży Persian Yellow. Wzbogaciła ona mieszańce herbatnie o nowy kolor – żółty i jego pochodne, ale jednocześnie przydała im podatności na tę chorobę. Sprawca tej przypadłości, Joseph Pernet Ducher jest tu w zasadzie bez winy jako, że nie miał on bladego pojęcia o tym , że taka choroba występuje. Okazało się , że w przemysłowej atmosferze Lyonu gdzie onże miał swe szkółki, była tak duża zawartość związków siarki, że w powietrzu unosił się jak gdyby naturalny fungicyd, skutecznie eliminując występowanie w tych okolicach czarnej plamistości.
Powiedzmy wreszcie o kwiatach, o tej istocie i esencji róży. O tej praprzyczynie dla której jest uprawiana i zwana królową kwiatów. Już trochę o nich powiedziałem. Ale nie jest to tak, że mamy do czynienia z jedną formą kwiatu. Pierwsze mieszańce herbatnie, miały kwiaty trochę jak gdyby pękate o mocno odwijających się/ wręcz zwijających się/ płatkach. Potem wykształtował się inny typ kwiatu – Anglicy nazywają je high -centered bloom form – w naszej terminologii nie ma takiego określenia. Ja, pisząc o różach nazywam ten typ kwiatu klasycznym. Forma ta zdominowała kanon piękna róży na blisko sto lat. W tej konwencji, kwiat rozwija się ze spiczastego pączka w wysmukły, niejednokroć dochodzący do 5 cm długości pąk/jak np. u odmiany Beaute/ , który z wolna rozwijając się stanowi o największych walorach estetycznych tego kwiatu. W fazie późniejszej, kwiaty mieszańców herbatnich nie są zbyt atrakcyjne. Obecnie moda się zmieniła i rosomanes zażądali by kwiaty mieszańców herbatnich wyglądały jak dawne galijskie czy centifolie. I hodowcy spełnili ich życzenie. Przy obecnym stanie wiedzy nie zajęło im to zbyt wiele czasu. Teraz mieszańce herbatnie mogą mieć pąki okrągłe z których później rozwiną się ćwierćrozetowe lub rozetowe kwiaty. Przykładem niech będą english roses. Są też odmiany , które mając klasyczny pąk potrafią rozwinąć z niego kwiat ćwierćrozetowy.
Oczywiście kwiaty róż oferują nam kolory jakie tylko sobie dzika wyobraźnia wymyśli z wyjątkiem niebieskiego – barwnika niebieskiego nie ma w genach i czysto czarnego.
…bo nie ma niestety
O, ludzie czy wiecie,
nie ma niebieskich róż…
Są to słowa tanga M. Mierzejewskiego z operetki ‚Taniec Szczęścia” słowa Kora Jaroszowa.
Kolory jak już wspomniałem, dają tak pełną paletę barw dzięki wprowadzeniu do róż koloru żółtego. Z kolorem bardzo ściśle powiązane są ich zapachy. Przykładowo róże żółte i zbliżone do żółtych, najczęściej mają zapach owocowy. Z kolei czerwone a zwłaszcza ciemno czerwone, szczycą się zapachami pochodnymi od róż damasceńskich. O zapachach w różach da się napisać powieści poematy lub traktaty naukowe. Co kto sobie wyduma. Tu w tych kilku zdaniach chcę tylko zapewnić, że nie jest prawdą jakoby róże współczesne a zwłaszcza mieszańce herbatnie miały problemy z zapachem, a tak naprawdę to pachną tylko róże dziewiętnastowieczne. Otóż badania statystyczne mówią zupełnie co innego. To właśnie mieszańce herbatnie są najczęściej pachnącymi odmianami róż. Tak się tylko stało, że olejki różane, zapachowe, attary, produkuje się w zasadzie z róży damasceńskiej. Kazanlik . Ale to może być tylko kwestia pewnych przyzwyczajeń. Nie wnikam w to głębiej. Najpiękniej i najdłużej , już po zasuszeniu płatków pachnącą różą jest burbońska Madame Isaac Pereire – służyła więc i służy nadal do produkcji torebek zapachowych. Poza tymi wyjątkami mieszańce herbatnie, jeżeli chodzi o zapach, w niczym innym grupom róż nie ustępują.
I na koniec powiedzmy sobie – już bardziej abstrakcyjnie – co to jest mieszaniec herbatni. Jest to potomek krzyżówki róży chińskiej/herbatniej/ i remontantki. To definicja ortodoksyjna , powoli zarzucana na korzyść innego zdefiniowania które mówi, że mieszańce herbatnie to potomstwo mariażu herbatnich/ chińskich/ i dowolnej innej grupy róż. Ale o tym zagadnieniu znacznie szerzej i już bardziej szczegółowo opowiem w następnym artykule o roli mieszańców herbatnich w świecie róż i ich wpływie na inne róże, oraz o tym jak zmieniał się on pod ich wpływem.
Ten skrócony, z natury rzeczy, opis grupy róż zwanych mieszańcami herbatnimi, chciałbym zakończyć przykładowymi prezentacjami najbardziej prominentnych przedstawicielek tej grupy. Jako pierwsza, jakże by inaczej, przedstawi się nam róża, którą przyjęło się uważać za pierwszego mieszańca herbatniego – La France. Wyhodował ją w roku 1867 Jean Baptiste Guillot a zdobi ją dość kontrowersyjnej urody różowy kwiat. Dziś nie zwraca na siebie specjalnej uwagi, ale każdy rosomanes, który poważnie traktuje swoje hobby winien ją jeżeli już nie mieć, to przynajmniej wiedzieć jak wygląda i jakież jej są zasługi.
Potem następuje cały szereg dziewiętnastowiecznych piękności stopniowo coraz bardziej udoskonalanych. Antoine Rivoire, Caroline Testout, Gruss an Tepliz, Kaiserin Auguste Viktoria, Mme Abel Chatenay, Ophelia. Nie da się ich omówić szczegółowo w ramach tak skrojonego artykułu.
Tak się toczy sennie życie aż do pojawienia się koloru żółtego o czym już wcześniej wspominałem. Dostępne wówczas hodowcom róże chińskie i herbatnie jak najbardziej dysponowały kolorem żółtym, ale to był raczej kaprys. Pojawiał się w pierwszej fazie rozwoju kwiatu i potem zanikał. Wprawdzie akuszerką nowej krzyżówki z kolorem żółtym był nie mieszaniec herbatni ale remontantka, ale potem wszystko co się w grupie tzw. pernetian wydarzyło , zdarzyło się dzięki mieszańcom herbatnim. Z tej grupy pozwolę sobie wymienić takie rarytasy jak pierwsza z tej grupy Soleil D’Or i chyba najpiękniejszą, najbardziej udaną z pernetian Souvenir de Claudius Pernet.
Kolejny wielki przełom następuje po wyhodowaniu w roku 1935, przez Francisa Meillanda róży Madame A. Meilland . Wprawdzie w Stanach Zjednoczonych do jej introdukcji doszło dopiero w dziesięć lat później pod nazwą Peace , ale nie przeszkodziło to jej zmienić kanon oceny róży. Od tego momentu wszelkie oceny doskonałości róży zawierały będą odniesienia do Peace. To chyba najczęściej uprawiana róża na świecie a w każdym razie sprzedana w największej ilości egzemplarzy.
Ta niekwestionowana dominacja mieszańców herbatnich trwa przez najbliższe 40-50 lat , i pospołu ze swą bardzo bliską kuzynką floribundą, zdominowały one rynek róż i ogrody. Ale już słychać jak nadchodzi nowe. Na wyspach , w latach 60 ub. wieku, David Austin razem z Grahamem Thomasem szykują przewrót , którego sprawcą jest grupa róż nazwana przez Austina English roses. To sięgnięcie do starego kanonu piękna, do czaru róż historycznych, galijek i centifolii podbiło serca rosomanes. Nie wiem czy u austinek jest to róża najpiękniejsza, ale z całą pewnością jest jak gdyby symbolem tego przewrotu. Wszak została uhonorowana niezwykłym dyplomem World Federation Rose Societes i tytułem Hall of Fame za 2009 rok dla róży Graham Thomas. W ślad za tym poszło mniej lub bardziej udane naśladownictwo mistrza przez rosarian ze starego kontynentu. Tu pozwolę sobie wymienić różę Nostalgie, która stała się sztandarowa odmianą całej grupy potocznie zwanych Nostalgie rosen Tantau’a i tym podobnych innych hodowców.
Jeszcze pozwolę sobie wymienić dwie odmiany róż, które są reprezentantami owego szerszego rozumienia definicji mieszańców herbatnich. Będzie to Distatnt Drums Griffitha Bucka ze Stanów Zjednoczonych będąca przedstawicielką całej gromady mrozoodpornych mieszańców.
Na reprezentanta drugiego nurtu proponuję klasyczną do bólu w wyglądzie Hope for Humanity, dzieło hodowców z Kanady, ale wyposażoną w żelazny zestaw genów. Proszę Państwa, drodzy czytelnicy. Idzie Nowe. Odporne na mróz i na choroby róże z Ameryki. Wystarczy jedna ostra zima i amerykańskie hodowle zmiotą piękne wprawdzie, ale delikatne i chorowite europejskie odmiany.
II.Wpływ mieszańców herbatnich na rozwój róż
Zacznijmy od problemu którym zakończyliśmy poprzedni artykuł. Od definicji.
Mieszaniec herbatni, to potomek krzyżówki róży chińskiej/herbatniej/ i remontantki. To definicja ortodoksyjna , powoli zarzucana na korzyść innego zdefiniowania które mówi, że mieszańce herbatnie to potomstwo mariażu herbatnich i dowolnej innej grupy róż. Nie będę się opowiadał za żadną z przedstawionych tu definicji, bowiem zakreślone ramy tego artykułu nie będą tego ode mnie wymagały. Oczywiście dla większej potoczystości opowieści bardziej poręczną jest definicja druga. W artykule tym przyjrzymy się jak na przestrzeni dziejów róże herbatnie, a ze szczególnym uwzględnieniem ich mieszańców, zmieniały i nadal zmieniają świat róż.
Kiedyś próbując odnaleźć prapoczątki tej grupy róż , przyrównałem to zjawisko do prób odnalezienia źródeł Amazonki. Z gór wypływa wiele strumieni, które łączą się , jedne zasychają inne się pojawiają i nagle widzimy rzekę. Ale w którym momencie stała się Amazonką? Tak było i w ty przypadku.
Tak sprawę stawia szereg współczesnych autorów zajmujących się tą problematyką jak np. Brent Dickerson, Paul Barden i inni jak np. William Grant. Jeżeli podążylibyśmy tym tropem, to za pierwszego mieszańca herbatniego można by było uznać/ przyjmując anglosaski punkt widzenia/ Brown’s Superb Blush – różę będącą krzyżówką pomiędzy jakąś galijską a Hume’s tea – Scented China. Pisze wspomniany W. Grant w artykule na stronie P.Bardena i wymienia w kolejności ich powstawania, inne mieszańce herbatnie.
„Duc de Choiseul (Vibert) 1825;” raz kwitnąca
Jaune Desprez (Desprez) 1826mieszaniec róży herbatniej z różą noisette kwitnie ciągle
„Lamarque (Marechal) 1830.
„Smith’s Yellow ‚(1833),”
Gloire de Dijon „(1853),mieszaniec róży herbatniej i noisette
‚ Victor Verdier ‚(1859 ”
I dopiero teraz widzi La France „(1867) powszechnie uważaną za pierwszą TH
Jak gdyby drugą stroną medalu, innym spojrzeniem na to zagadnienie, jest pojawienie się remontantek. Te róże już z definicji muszą mieć walor powtórnego kwitnienia. Obie te grupy róż, tj remontantki i mieszańce herbatnie kształtują się mniej więcej w tym samym czasie z tym, że pierwszeństwo bezdyskusyjnie należy przyznać remontantkom. W ich powstanie zaangażowały się praktycznie wszystkie dostępne wówczas grupy róż. Natomiast wdzięczność za powstanie tej grupy róż winniśmy Laffayowi. Jego główna aktywność zawodowa zamyka się latami 1828- 1855. W latach 1837/43 Laffay wyhodował około dwudziestu dobrej jakości Hybrid Perpetuals /remontantek/, i przyjmuje się, że wszystkie one zostały otrzymane z nasion hybryd róży chińskiej z burbonami i różami francuskimi poprzez samozapylanie. Następnie zostały one skrzyżowane z Portlandzkimi i Burbonami. W ten sposób pary genów recesywnych odpowiedzialnych za ciągłe kwitnienie zostały połączone – i tak oto powstały hybryd perpetual, które w drugiej połowie XIX wieku całkowicie zdominowały ogrody różane, dopóki nie zostały stopniowo zastąpione przez mieszańce herbanie , Hybrid Tea/HT/. Gdy już mamy remontantki nasz ludzki, przyrodzony pęd do ulepszania wszystkiego/ wszak lepsze jest wrogiem dobrego/, powoduje że dochodzi do krzyżowania remontantek z herbatnimi. W ten oto sposób na arenę wkraczają w drugiej połowie dziewiętnastego wieku mieszańce herbatnie, by zdominować nasze ogrody na kolejne sto lat z okładem. W tym czasie zdarzały się rzeczy odkrywcze , ale i wtórne jakim przykładowo było i jest krzyżowanie między sobą mieszańców herbatnich . To jedno z najbardziej jałowych zajęć w hybrydyzerce, niemniej jednak to dość relaksowe i mało stresujące dla hodowcy zajęcie dostarczyło rosomanes sporo ciekawych odmian.
Omawiając tę grupę krzyżówek/HT x HT/ chciałbym zwrócić uwagę na fakt stosunkowo dużej łatwości wydawania samoistnych mutacji w obrębie tej grupy. Zwłaszcza mutacji idących w kierunku klimberów. Myślę tak sobie, że ta cecha mieszańców herbatnich sprawiła , że szkółkarze idąc na łatwiznę nie starali się zbytnio rozwijać grupy róż pnących powtarzających kwitnienie zadowalając się owymi samoistnymi mutacjami.
Gdy w roku 1868 Guillot otrzymał od przyjaciela garść nasion niedawno znalezionej w Japonii multiflory, nie spodziewał się skali zamieszania jakie sprawi. Pierwsza polyantha Paquerette, pojawiła się w roku 1872 na międzynarodowych targach w Lyonie budząc powszechne zaciekawienie , natomiast sam mistrz, nie potrafił nawet powiedzieć skąd się wzięły . Dziś uważa się że to sprawka chińskich/herbatnich/, ale najciekawsze przyszło trochę potem gdy doszło do ponownych krzyżowań z mieszańcami herbatnimi i zobaczyliśmy floribundy. Kariera polyanth była bardzo krótkotrwała, choć rozpoczęła się niezwykle dynamicznie i wprowadziła róże do szerszych zastosowań jako na przykład rośliny rabatowe. Pozwoliłem sobie nawet nazwać je nieco żartobliwie, że były to róże rabatowe naszych babć. Zastąpiły je z przytupem, niezwykle udanie, floribundy będące rezultatem krzyżówek polyant z mieszańcami herbatnimi. Pełniły i pełnią nadal tę samą rolę co polyanty ale mają już większe i bardziej urodziwe kwiaty, a wykorzystywane są nawet w produkcji szklarniowej i mają bardziej uporządkowany pokrój jako krzewy. Dzięki floribundom róża rozgościła się na dobre w parkach i miejscach publicznych. Co ciekawe, pojawienie się r.multiflora w niczym nie zagroziło dominacji mieszańców herbatnich. Powiedziałbym nawet, że tę dominacje umocniło. Właśnie poszerza się znacząco oferta rynkowa o mieszańce herbatnie z udziałem genów multiflory.
Do czasów drugiej wojny światowej, będziemy jeszcze świadkami kilku ważnych wydarzeń z udziałem mieszańców herbatnich. Mniej więcej w tym samym czasie w Niemczech działał Peter Lambert, natomiast w Anglii J. Pemberton. Obaj poszli mniej więcej podobnym tropem. Róże Petera Lamberta, Lambertiany nie zdobyły serca rosomanes jako, że brakowało im nieco finezji, tego nieuchwytnego coś co podbija serca rosomanes i pozwala im sięgać do kieszeni bez większych oporów. Pemberton znacznie lepiej rozwiązał problem. W ogrodzie swoich rodziców miał możność podziwiać róże kwitnące kiściami, noisetki, które uwielbiała jego babcia. Postanowił korzystając niezwykle udanej róży Trier dać nam takie odmiany róż, które będą kwitły cały sezon chmurą ozdobnych kwiatów. Zamysł ten zrealizował z pomocą mieszańców herbatnich właśnie. Wprawdzie jego prace, które otrzymały nazwę mieszańców piżmowych, spotkał podobny los jak i Lambertiany. Rosomanes szybko o nich zapomnieli. Dziś powszechna opinia mówi, że padły ofiarą gwałtownie narastającej popularności floribund. Renesans mieszańców tak pembertonowskich jak i tych od Lamberta nastąpił dopiero po drugiej wojnie światowej. Oczywiście te jedne i drugie otrzymały piękne nazwy rodzajowe – Lambertiany czy też mieszańce piżmowe, ale tak w istocie są to przecież mieszańce herbatnie a rebours. Bez mieszańców herbatnich nic z tych rzeczy nie miało by prawa powstać.
Przenieśmy się powtórnie do kręgu hodowców lyońskich. Cały czas bowiem dzieją się tam jakieś ciekawe rzeczy . Mieszańce herbatnie, bardzo upodobał sobie Joseph Pernet Ducher i jego następca i pewnym sensie kontynuator – Gaujard. Na przełomie XIX i XX wieku, pojawiają się za sprawą Joseph Pernet Duchera którego kusił żółty kolor, krzyżówki początkowo remontantek a potem mieszańców herbatnich z Persian Yellow. Za ten wyczyn Pernet Ducher który uosabia róża D’Or, otrzymał przydomek czarodzieja z Lyonu. To taka , patrząc dziś z pewnej perspektywy, ciekawostkowa grupa róż. Ot, efekt upartego, szczęśliwie zakończonego eksploatowania pewnego zamysłu hybrydyzerskiego. W tym momencie matka natura oznajmiła nam, miłośnikom róż, że ma dla nas dwie wiadomości. Jedną dobrą a drugą złą. Ta dobra to wzbogacenie palety kolorów kwiatów róż, natomiast ta zła to wprowadzenie wraz z genami persiany podatności róż na czarną plamistość. Pernetiany zostały z czasem/ nie wiem dlaczego/ wchłonięte do grupy mieszańców herbatnich.
Mniej więcej w tym samym czasie, działająca w okręgu paryskim, rodzina Barbiere niezwykle udanie wykorzystała w swej pracy hodowlanej różę wichury do stworzenia całej gromady wspaniałych mieszańców z udziałem róż herbatnich i mieszańców herbatnich. Wprawdzie Amerykanie byli pierwsi, ale to bracia Barbiere byli najlepsi. Pracami sztandarowymi są tu przede wszystkim Alberic Barbiere, Albertine, Francois Juranville czy Paul Trnson. Zastanawia mnie jednakże, że ani oni sami, ani potomni nie sięgnęli po te mieszańce by przydać im walor ciągłości kwitnienia. Trzeba było czekać aż na epokę Brownellów i ich grupę róż którą stworzyli w oparciu o dorobek ziomali takich jak Horvath czy van Fleet, którą sami nazwali sub zero series. To niezwykle ciekawy kierunek poszukiwań, bardzo twórczo rozwinięty przez Brownellów, ale niestety i tu brak jest wyraźnej kontynuacji. To zastanawiające, jako że są to niezwykle urodziwe mieszańce, obdarzone dodatkowo zwiększoną odpornością mrozową i na choroby. Jako przykład wymienię takie odmiany jak Arctic Flame, Lily Pons, Dr Brownell, czy Red Duchess. Zwróćmy uwagę , że o ile ramblery braci Barbiere klasyfikowane są jako mieszańce r.wichury, to dokonania Brownellów , bez ceregieli zaliczono do mieszańców herbatnich. Co ciekawe, jeżeli nawet są dziś hodowcy którzy używają genów r. wichury przy tworzeniu swoich mieszańców herbatnich, to niestety tego nie wiemy . Jak bowiem mam zinterpretować podaną pseudo informację , że dana odmiana jest krzyżówką nienazwanej własnej siewki hodowcy z czymś tam.
Jak już pojawiły się floribundy, to nieuniknionym stało się , że te dwie grupy róż będę wchodziły w bliższe koneksje. Jakoś jeszcze do tej pory nie wyśledziłem kto to pierwszy dokonał takiej krzyżówki. Zdaję sobie sprawę, że nie był to szczególnie odkrywczy ruch ale warto by było wiedzieć na ten przykład ile czasu trzeba było czekać na takie posuniecie. Gdy już pojawiły się takie krzyżówki, autorzy zajmujący się porządkowaniem naszej wiedzy o różach byli w pewnym kłopocie. Jak je bowiem nazwać . W końcu ta grupa róż otrzymała prowizoryczną nazwę. Taką jak gdyby na przeczekanie. Grandiflora, czasem krzewiaste. Prawda, że niezbyt to odkrywcze? To bardzo bogata grupa. Trudno nawet zdecydować się jakich wymienić przedstawicieli. Poprzestańmy na genialnej róży Waltera Lammertsa – Queen Elizabeth. Wielu autorów piszących o 5różach twierdzi, że to dla tej róży stworzono kategorię grandiflora.
Jak już pokazałem , mieszańce z użyciem róż galijskich i mieszańców herbatnich, to żadna nowość gdyż pierwsze mieszańce herbatnie jeszcze bez takiej nazwy pojawiały się w początku XIX wieku z udziałem galijskich. Ta ścieżka rozwoju została jednak zarzucona i zapomniana na ponad 100 lat. Wszystko zmieniło się za sprawą Davida Austina. Jego krzyżówki tak mieszańców herbatnich jak i floribund z galijskimi, damasceńskimi i centifoliami, stworzyły istną mieszankę wybuchową – english roses. Z mieszańców herbatnich najdonioślejszą rolę odegrała tu Chateau de Clos Vogueot , która jest protoplastką wszystkich najważniejszych czerwonych róż Austina. Podobną rolę odegrała floribunda Dainty Maid w stworzeniu palety różowych austinek. David Austin i mu współcześni, powszechnie używają mieszańców herbatnich do tworzenia róż które pozwoliłem sobie nazwać różami w wiktoriańskim stylu. Rosomanes domagają się od hodowców róż, roślin u których kwiaty o klasycznej budowie/ /high centered flower/ zostały zastąpione rozetowymi i ćwierćrozetowymi. Do tego procederu przyłączyli się praktycznie wszyscy hodowcy. Poczynając od Dominique Massad, który tworząc kolekcję Generosa, sięgnął bezpośrednio do dorobku Austina a kończąc na kombinatach Kordes czy Tantau gdzie powstały ichniejsze mutacje Nostalgie Rosen czy Marchen Rosen. Czegoś bliższego o tych mieszańcach nie wiemy gdyż hodowcy zazdrośnie bądź wstydliwie ukrywają ich rodowody łaskawie podając tylko czy to mieszaniec herbatni czy floribunda.
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, za sprawą Griffitha Buck’a, w świat mieszańców herbatnich wkracza rosa laxa. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z roku 1803 a w Ameryce zaintrodukowana została w 1912 roku przez Dr.Hansena z nasion zebranych na suchych stepach Semipałatyńska/ Ałtaj, Syberia/. Rosa laxa ma dziwny zapach i niewielu ludzi może nazwać to zapachem, gdy jednak została skojarzona z jakąś hybrid Spinosissima , to dała początek całkiem słodko pachnącym różom Bucka. Kwitnie na biało i ma zwyczaj śladowego powtarzania kwitnienia późnym latem. Równolegle, w Kanadzie, dzięki Agriculture Institute, realizowany był program wyhodowania róż mrozoodpornych. Poza rosa laxa zaangażowana została do realizacji tego zadania rodzima róża preriowa. To całkiem nowy , oryginalny dorobek , niezwykle udana próba zaprzęgnięcia żelaznej odporności mrozowej róży laxa do stworzenia - w istocie przecież mieszańców herbatnich odpornych na mrozy i choroby. Buck działał nieco wcześniej niż Kanadyjczycy i w pewnym stopniu równolegle z nimi. Nic mi nie wiadomo by korzystał z ich dorobku, ale oni owszem, inspirował ich dorobek Bucka , tym bardziej, że oni również starali się udanie oswoić ową r. laxa a nie było to łatwe zadanie. Często nie uświadamiamy sobie, że równolegle z Griffithem Buckiem, na kontynencie działał David Austin. Tu z kolei sytuacja była odwrotna. Austin nie korzystał z dorobku Bucka, natomiast zdarzało się i owszem w drugą stronę, bowiem przykładowo jedna z najpiękniejszych róż wyhodowanych przez Buck’a to Distant Drums będąca mieszańcem własnej, w sumie przeciętnej September Song z różą z grupy English roses - The Yeoman. Yeoman, to nieco już zapomniana, jedna z wcześniejszych Austinek z roku 1969.
Poprzednie wydarzenia z życia mieszańców herbatnich starałem się przedstawić, na ile to było możliwe, w porządku chronologicznym. Jest jednakże pewien wyjątek. To rosa rugosa. Towarzyszy ona mieszańcom herbatnim praktycznie przez cały czas, jednakże jej znajomość z nimi jest niezwykle wstrzemięźliwa. Jest niedostępna jak jej bogato uzbrojone w kolce pędy. Jedną z najwcześniejszych prób wyhodowania mieszańca herbatniego z udziałem rugosy obserwujemy u Charlesa Cochet Cochet. Mam tu na myśli bardzo u nas popularną Blanc Double de Coubert. Cochet-Cochet blisko współpracuje z J.Gravereaux w hodowli mieszańców rugos, ale wyniki nie są zbytnio obiecujące. Poza ich pracami z rugosą powstają takie interesujące mieszańce jak Bergers Erlfog - mieszaniec rugosy powstały z udziałem mieszańca hebatniego Richmond. Róża wspaniała , ale brakuje jej jeszcze ostatecznego szlifu. Dalej Furstin von Pless , czy Thomas Lipton. mnie zachwyca Hunter, który zachwyca pyszną czerwienią, która przejął po roślinie ojcowskiej Independence . Byłbym niewdzięczny, gdybym nie wspomniał o pracach D. Rieksta, która pozostawiła po sobie tak udane odmiany jak Albezieds, Ritausma czy Zaiga.
Co ciekawe, pomimo tego, że spotkamy się z bardzo szeroką paletą róż będących wynikiem krzyżowania się r rugosa z mieszańcami herbatnimi, to jednakże rozwój róż w tym kierunku jest wyraźnie hamowany przez to , że potomstwo tak pomyślanych krzyżówek najczęściej jest niepłodne i sytuacja staje się podobna do tej z wykorzystaniem hultemii. Bardzo skarżyła się na to F. Svejda podczas pracy na nad różami z serii eksplorer, gdzie cały cykl hodowlany z wykorzystaniem rugosy zdecydowała się z tego powodu zarzucić. Dopiero pośrednie zastosowanie rugosy poprzez r.kordesii przyniosło spodziewane owoce. Jak więc widzimy do pełnego ujarzmienia rugosy i wyhodowania super mieszańców z użyciem mieszańców herbatnich jeszcze droga daleka i wiele ciekawych rzeczy się jeszcze wydarzy.
Tak oto pokrótce, starając się nie zanudzić zarysowałem jak wyglądał proces zastosowania mieszańców herbatnich do „uszlachetniania” poszczególnych grup róż. Każdy z tych przypadków z powodzeniem nadaje się do rozwinięcia w odrębny temat.
Pierwsza część tego artykułu była opublikowana w drugim numerze biuletynu informacyjnego PTR – Róże. Druga część jest jego kontynuacją.
piątek, 10 Styczeń 2020 o godz. 14:47
Panie Marianie, pod względem lekkości pióra, czyta się to jak jeden z rozdziałów „Róże w ogrodzie” Bronisława Gałczyńskiego, ale wiedza o blisko 100 lat większa. Gratuluję!
sobota, 11 Grudzień 2021 o godz. 15:48
Cóż za ogromnie fascynujący artykuł, na którego się właśnie dopiero natknęłam przy wpisie innej róży! Panie Marianie, dziękuję w imieniu swoim i z pewnością innych miłośników róż! Za sprawą swojej pasji lubię czerpać wiedzę z innych, obok równie bardzo dobrych praktycznych źródeł. Moje róże moja pasja -dla mnie to najlepsze, najwspanialsze źródło wiedzy o różach. Panie Marianie – 100 lat zdrowia, a nawet wiecej!!!