Ballerina i Mozart. Pemberton i Lambert
Ballerina i Mozart.To liderki, pierwsza jest znakiem rozpoznawczym mieszańców piżmowych Pembertona, natomiast druga lambertian Petera Lamberta. Obie te róże powstały mniej więcej w tym samym czasie, po dwu stronach kanału La Manche a łączy je zapewne nie tylko zamysł hodowlany ale najprawdopodobniej także mają wspólne korzenie. Dwie różne rośliny a jednocześnie bardzo podobnie zaliczane przez gros autorów i znawców przedmiotu do grupy mieszańców piżmowych. Nie będę tu ich opisywał gdyż są powszechnie znane i każda z nich pyszni się podobnymi walorami. Wprawdzie słynny Graham Thomas lekceważąco powie o tzw. lambertianach, że nie miały uroku, jednakże dziś gdybym miał po wieloletniej obserwacji tych trzech odmian , bo mam tu na myśli jeszcze różę Robin Hood to palmę pierwszeństwa przyznałbym Mozartowi. Wprawdzie nie ma tak uporządkowanego pokroju krzewu jak Ballerina ale jego kwiaty są znacznie żywiej zabarwione i bardziej przyciągają uwagę niż stonowana kolorystyka Balleriny. Nadto wprawdzie o obu pisze się że powtarzają kwitnienie to jednak Mozart jest w kwitnieniu znacznie bardziej hojny i jego kwitnienie przybiera , zwłaszcza po łagodnych zimach, bardziej spektakularne formy. Jest jeszcze jeden aspekt przemawiający za Mozartem, Otóż możemy go używać na kwiat cięty czego nie da się powiedzieć o Ballerinie, której kwiaty zanikają w po jednym lub dwu dniach życia w wazonie. Mozart trwałością kwiatów wygrywa.
Ballerina /1937/ , to wielce zasłużona róża. Roślina rodzicielska wielu wspaniałych odmian, jak też kryjąca się w cieniu dalszych pokoleń. Jednakowoż nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności nie było nam dotychczas dane poznać jej przodków. Inaczej się sprawy mają z jej nieco mniej sławnym towarzyszem. Mam tu na myśli lambertianę Mozart / 1936/. Tu nie ma problemu. Wiemy , że sprawcą był tu Robin Hood / 1927/zapłodniony pyłkiem Rote Parisaer.
Gdy porównujemy te dwie odmiany to czy nie przychodzi Państwu na myśl, że Robin Hood mógł być rośliną rodzicielską obu tych odmian? Bo skąd się wzięły mieszańce wielebnego Pembertona? A no bazą całego przedsięwzięcia, pomysłu hodowlanego stał się Trier / 1904/Petera Lamberta. Czy tak trudno sobie wyobrazić, że teraz sytuacja się odwraca i to Lambert wykorzystuje Pembertonowego Robin Hooda i tworzy Mozarta. A teraz kierunek influencji się zmienia i to Pemberton bierze przykład z Lamberta – zresztą czy musi? Robin Hooda ma wszak w swojej szkółce. Wystarczyło tylko zainspirować się pomysłem i już Robin Hood zapłodniony czymś nam nie znanym daje Ballerinę.
Te dwie róże pięknie się dziś wpisują w rywalizację samych hodowców.Jeżeli porównamy ich dokonania to zauważymy, że Lambert miał zdecydowanie szersze zainteresowania hodowlane niż Pemberton a jego dorobek jest bardziej urozmaicony i uniwersalny. Jego drogę twórczą znaczą takie dzieła jak remontantka Frau Karl Drushki, burbonka Adam Messerich, wspaniała polyantka Exellenz von Schubert, mchowa Goethe, wspaniały mieszaniec herbatni Kaiserin Auguste Wiktoria czy hybryda foetidy von Scharnost. Ta ostatnia odegra zresztą ważną rolę w programie hodowlanym róż kanadyjskich. Pemberton natomiast świadomie zawęził swe poszukiwania do mieszańców piżmowych a jego róże to forma pośrednia pomiędzy krzewami a pnączami. Pembertiany- jak trzeba by było je uczciwie nazywać - w dobrych warunkach uprawowych stają się ekspansywnymi pnączami. W jednym z artykułów opisywałem jak nowi właściciele porządkując zapuszczony ogród Lime Kiln, który właśnie nabyli , znajdywali pembertiany wplątane hen w korony drzew. Na tym tle lambertiany Lamberta będące wprawdzie bujnymi krzewami, są znacznie bardziej wstrzemięźliwe we wzroście. Najwyraźniej Pamberton nie zdołał okiełznać wigoru Triera który był pramatką jego dokonań hodowlanych. Tak na to patrząc widzimy , że Wielebny nie do końca zrealizował swoje zamierzenie hodowlane jakim było wyhodowanie róż krzewiastych powtarzających kwitnienie. Podobnie zresztą jak i Lambert, który założył sobie wyhodowanie powtarzających kwitnienie róż pnących a w efekcie wyhodował serie przerośniętych krzewów.
Czy ta konkurencja / korespondencyjna?/ pomiędzy obu panami była świadoma i zamierzona czy raczej była mimowolna, wynikająca z pewnej zbieżności zainteresowań? Nie pytam o to bez powodu, przypomnijmy sobie bowiem, że Lambert startował z zamiarem wyhodowania powtarzających kwitnienie róż pnących. Tu więcej punktów przyznałbym Pembertonowi, bowiem ten lepiej wywiązał się z realizacji postawionego przed sobą zadania. Lambert bowiem róż pnących, powtarzających kwitnienie nie wyhodował.
Lambert z pewnością był bardziej ‚rasowym’ twórcą niż Pemberton i jego Mozart jest wg mnie lepszą różą niż Ballerina, ale w konkurencji mieszańców róży multiflora , czyli owych pembertian i lambertian lepszy wg mnie był wielebny Pemberton. Jego mieszańce zdobyły większą liczbę miłośników. wygrał też wojnę informacyjną. Może dlatego, że wojna, ta prawdziwa, z pewnością bardziej zaszkodziła Niemcom niż Anglikom. Lambert po raz wtóry poniósł konsekwencję niemieckiego imperializmu bowiem po II Wojnie Światowej, zainteresowanie dorobkiem Lamberta się nie odrodziło. Dobrze , że hojnie obdarował swego czasu rosarium Sangerhausen w którym jego dorobek, jak w muzeum, przetrwał prawie bez uszczerbku. Przypomnę bowiem jak jego sztandarowa introdukcja Frau Karl Drushki , po I Wojnie Światowej,musiała się we Francji ukrywać pod synonimem Reine des Neiges, Stanach Zjednoczonych występowała jako White American Beauty, natomiast w Anglii jako Snow Queen. Wprawdzie nie on posiadł ten wiatr choć był wielkoniemieckim szowinistą, ale zebrał burzę.