Nabonnandowie

gilbert_nabonnand.jpg Ten przystojny jegomość na fotografii obok, to właśnie Gilbert Nabonnand/1828-1903/. Już w roku 1844 , w wieku 16  lat, zatrudnia się w Lyonie u Jean Baptiste Guillot i tam nabywa wiedzy i praktyki ogrodniczej.   Tworzy pierwszy zakład ogrodniczy, gdzie sprzedaje drzewa owocowe, iglaki, krzewy i inne w Sorgues (Vaucluse), następnie drugi w Awinionie, gdzie przeniósł się z rodziną.Po ślubie 12 sierpnia 1857 r. Z Teresą Bertaud, z którą miał troje dzieci w latach 1858–1864, Gilbert Nabonnand, który nazywał się Philibert, przeprowadził się na Lazurowe Wybrzeże, aby poświęcić się stworzeniu ogrodu Lorda Henry Broughama ( 1778–1868), dla którego pracował od 1855 r. Ta własność Croix-des-Gardes w Cannes zwana: willą Eleonore Louise otoczona była bardzo dużym parkiem, z którego do dziś pozostały tylko resztki pierwotnej koncepcji .

Lord Henri Brougham/1778-1868/wielka postać, człowiek wielu zainteresowań, był między innymi prezydentem angielskiej izby lordów nawiązał z nim kontakt i powierzył mu projekt parku Villa Eléonore w Cannes. Pozwolę sobie tu zrobić małą dygresję o tym Lordzie. Otóż tak bardzo spodobała mu się Riviera francuska, że przemieszkał tam ostatnie trzydzieści lat swego życia i gdzie też zmarł. Nawet ubiegał się o obywatelstwo francuskie z zamiarem rozwinięcia kariery politycznej, ale to mu się nie udało. Nie przeszkodziło mu to promować Rivierę wśród arystokratów angielskich , którzy licznie podążyli za nim. Zatrudniał on w swoim ogrodzie ogrodnika Jesse Busby, który wsławił się między innymi wyhodowaniem udanej hybrydy r.gigantea, którą bracia Nabonnand włączyli do swej oferty handlowej.

Ale wróćmy do owego zlecenia Lorda Broughama. Ta nadzwyczaj udana realizacja, nad którą Gilbert Nabonnand pracował ponad dziesięć lat będzie oznaczać początek sławy, która nigdy nie przestanie rosnąć. Powstaje tam oczywiście również piękny ogród różany. Francois Jojaux w „La Rose une passion francaise” tak o tym pisze:

„Róże rzeczywiście zajmują tam bardzo dużo miejsca, w altanach, w krzakach,  w łukach, w palisadach. Niektóre narożniki ogrodu stanowią same w sobie prawdziwe Jardins de Roses: róże herbaciane i niektóre herbaciane hybrydy tworzą kolumny o wysokości od 3 do 4 metrów, ogromne kopuły o średnicy kilku metrów, grube żywopłoty pokrywające balustrady tarasy, palisady są powszechne, a następnie układają się na szczycie drzew oliwnych, rozrzucone są nawet w kępach trawy itp. itp.

Zbiór   róż herbatnich jest tak istotny , że Lord Brougham napisał rozprawę o różach z zamku Eléonore. Tom, który
poświęcił księciu Walii. To ważne dzieło jako , że wiele odmian  zostało pozyskanych  tylko w tych ogrodach i nie było innych takich okazów. Wszyscy jego przyjaciele   przychodzili podziwiać te róże. Tak  rosła również sława G.Nabonnanda wśród Anglików z Lazurowego Wybrzeża, potem w Anglii i gdzie indziej.” strona 168. Jego wpływ na rozwój ogrodnictwa na wybrzeżu Morza Śródziemnego staje się niezaprzeczalny.

W 1864 roku G. Nabonnand postanowił stworzyć na Lazurowym Wybrzeżu własną firmę która nazwał  „The Roses of Golfe-Juan”. Golfe Juan, to mały port, położony przy drodze do Cannes, słynny między innymi z tego, że lądował tu Napoleon wracając z Elby  na swoje 100 dni. Firma ta później przekształca  się w Etablissement Paul i Clément Nabonnand, a następnie Etablissement Dental. Gilbert Nabonnand był   członkiem-założycielem Société Pomologique de France i Lyon Horticultural Association. Gilbert Nabonnand był Oficerem Zasług Rolniczych, członkiem założycielem Francuskiego Towarzystwa Pomologicznego i Stowarzyszenia Ogrodniczego w Lyonie.  w Grasse w Domaine Saint Jacques du znajduje się Konserwatorium róż Nabonnandów . Jest to niezwykły 8-hektarowy ogród stworzony w 1950 r. Przez światowej sławy malarza krajobrazowego Russella Pagea (1906–1985). Istnieje również stowarzyszenie przyjaciół.

Gilbert Nabonnand  korzystając z przychylnego klimatu Riviery,sprowadzał z różnych stron świata , aklimatyzował i uprawiał wiele nowych gatunków ozdobnych i egzotycznych. Na tym procederze zarobił ogromne pieniądze. Tworzył też piękne ogrody rezydencji na Riwierze (Villa Saint-Georges, Villa Laura Bruny Park, Zamek Aboucas …) i tym samym wywarł znaczny wpływ na rozwój ogrodnictwa na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Od roku 1878 zajął się hybrydyzacją bardzo różnych roślin, ale jego ulubioną rośliną były róże. Wyhodował ich ponad 200 odmian.Katalog Gilberta zawiera ofertę około tysiąca odmian róż. W necie znajdziemy  stronę poświęconą Nabonnandom *Les Amis de Roses Nabonnand * która zamieszcza spis wszystkich róż wyhodowanych przez nich, liczy ona 252 pozycje.Róże jego były par excellence wyrafinowane i elitarne. Nawet trudności z ich uprawą sprawiały , że stały się różami tylko dla wybranych. Jednak zasługi jego nie ograniczały się tylko do owej nieuchwytnej elitarności. Stał się  też jednym z pionierów i reformatorów uprawy róż na kwiat cięty. Zauważył mianowicie, że róża zwana tam r. indica major, , z wielką łatwością rozmnaża się przez sadzonkowanie. Oczywiście jest wrażliwa na niskie temperatury, ale w tamtejszych warunkach nie był to problem. wykorzystał więc ją na szeroką skalę jako podkładkę do okulizacji innych odmian. Gdy umiera w roku 1903, synowie sporządzając rodzaj inwentaryzacji szkółek, doliczyli się pół miliona krzewów róż.

Był bardzo płodnym twórcą róż. Równolegle ze swoją działalnością związaną z kształtowaniem krajobrazu, Gilbert Nabonnand poświęcił się w latach 1872–1903 hybrydyzacji krzewów różanych . W 1883 r. Zaproponował katalog prawie 900 odmian różnego pochodzenia. Z około 300 kreacji róż podpisanych przez Gilberta Nabonnanda szczególnie pamięta się: „Archiduc Joseph” (1872), herbatnia z bardzo podwójnymi kwiatami; „Duchess of Edinburgh” (1874), zwana także „Prince Wassiltchikoff”, karminowa czerwona herbatnia z białą obwódką; „General Schabikline ” (1879), herbatnia z dobrze pachnącymi czerwonymi kwiatami; Gilbert Nabonnand (1898),   z jasnoróżowymi kwiatami z jasnożółtymi refleksami. Należy również wspomnieć o odmianach wciąż sprzedawanych dzisiaj (przez wyspecjalizowanych producentów): „Isabelle Nabonnand” (1874) z dużymi kwiatami pełna, łososiowy róż; „Marie d’Orléans” (1884),   z dużymi, dobrze pachnącymi różowymi kwiatami; „General Gallieni ” (1899), herbat nuia , bardzo oficie kwitnąca, jasnoczerwona; „Lady Watrelow” (1902) mieszaniec herbatni  z półpełnymi kwiatami w odcieniach zdegradowanych róż w kierunku łososia; „Noella Nabonnand” (1900), herbaciana róża z aksamitnymi kwiatami intensywnej szkarłatnej czerwieni  itp.

Paul Nabonnand – 1860 – 1937

Dwaj synowie Gilberta, Paul i Clément, którzy byli jego pierwszymi współpracownikami, kontynuowali jego pracę, początkowo w tym samym zakładzie: „Róże z Golfe Juan, Paul & Clément Nabonnand, ogrodnicy”, a następnie oddzielnie. Badacze, namiętni siewcy, stworzyli również wiele nowych odmian róż. Jego nieruchomość Noël Fleuri uważana jest wówczas za raj na ziemi, ponieważ było tam mnóstwo egzotycznych roślin i rzadkich róż. Paul Nabonnand był, podobnie jak jego ojciec Gilbert, wiceprezydentem Towarzystwa Ogrodniczego w Cannes.

Paul Nabonnand , choć nie był tak zdolnym hybrydyzerem jak jego ojciec czy dziadek, ale uzyskał wiele nowych hybryd  na wszystkich polach: mimozy, palmy, drzewa pomarańczowe, kokosy …, a szczególnie wyróżniały się mieszańce Rosa Gigantea, na ten przykład do dziś dnia uprawiana Emmanuella de Mouchy niezwykła ze względu na ich wigor, obfitość kwitnienia i odporność na choroby. Jego mieszańce r. gigantea/ wyhodował ich siedem/, cieszyły się wielkim powodzeniem wśród miejscowej arystokracji, gdyż kwitły bardzo wcześnie, jeszcze przed Wielkanocą, zanim sezon na Rivierze dobiegał końca. Do dziś przetrwało tylko dwie odmiany: Emmanuella de Mouchy i  Senateur Amic.

J.H. Nicolas, który odwiedził  Paula,  w swojej książce A Rose Odyssey pisze, że Paul Nabonand zasłynął również bardzo udanymi mieszańcami pelargonii poprawiającymi jakość tych kwiatów, które tu są sadzone masowo tworząc kolorowe łany. Jego ogród przy firmie „Róże na Riwierze, Cannes Eden” był zlokalizowany w mieście Golfe-Juan i opisany jako jeden z najciekawszych ogrodów Lazurowego Wybrzeża, gromadząc rzadkie gatunki odmian i egzotów. To założenie ogrodowe w tamtym czasie uważane było za jeden z najciekawszych ogrodów kolekcjonerskich rzadkich gatunków na Lazurowym Wybrzeżu.

Clement Nabonnand – 1864 – 1949 . Tymczasem Clement Nabonnand zdecydował się na założenie swoich zakładów w Mandelieu: „Estérel-Parc”, a następnie w mieście Villeneuve-Loubet: „Mas du Loubet” i „Lou Mas di Roso”.

Ten znakomity architekt krajobrazu, żył dzięki rozwojowi parków i ogrodów, ale jednocześnie pracował jako hodowca róż, jego najbardziej udane dzieła, które nadal uprawia się, to: „Irene Bonnet” (1920) mieszaniec herbatni z różowymi kwiatami; „Marie Nabonnand” (1941) energiczny mieszaniec herbatni o jaskrawoczerwonych kwiatach; „Rosette Delizy” (1922) różowo-żółta herbatnia, pachnąca; Herbatnia „Souvenir de Gilbert Nabonnand” (1920) o dużych, bardzo podwójnych, mocno pachnących różowych kwiatach …

Poświęcił także swoje życie aklimatyzacji, sadzeniu i wprowadzaniu na rynek roślin egzotycznych, ale jego praca, bez wątpienia, dotyczyła głównie  róż herbatnich i mieszańców herbatnich. To pasjonat podróży. Jego własność, Lou Mas di Roso, gdzie przeniósł się od 1926 roku z żoną Marie,  staje się prawdziwym ogrodem aklimatyzacyjnym dla róż, mimozy, cyprysów i grejpfrutów, wszystko to zostaje niestety zniszczone podczas drugiej wojny światowej.

Pozwolę sobie na chwilę osobistej refleksji. Otóż w miarę tego jak stykam się z różami hodowanymi przez Nabonanda, rośnie mój podziw dla tego twórcy. Tak, twórcy. Bo to nie jest zwykły hodowca. Prawie wszystko co stworzył ma swój specyficzny klimat. Gdy oglądam fotografie bądź ryciny róż,  praktycznie 9 na 10 odgaduję rękę tego mistrza ogrodnictwa.

Jack Harknes w swojej wydanej w roku 1978 książce „Roses” tak pisze odmianie róży General Schablikine: „Najprawdopodobniej to najlepsza z wielu róż herbatnich wyhodowanych przez Clementa, Gilberta i Paula Nabonandów. Wielkim honorem  jest móc uprawiać tę odmianę w swoim ogrodzie ze względu na jej przepiękny kolor i elegancję. Nie spotykaliśmy jej zbyt często na wystawach różanych a to dlatego, że kwiaty jej mają budowę rozetową, która to forma nie cieszyła /wówczas/ oka jury sędziowskiego. Oczywiście , moim zdaniem, forma kwiatu nie powinna wpływać dyskwalifikująco, wszak forma ta jest równie dobra jak każda inna. I dziś gdyby wróciła moda na herbatnie, róża General Schablikine zajmowała by w ogrodzie i na wystawach poczesne miejsce.” str. 65.

general-schablikine-2

general-schablikine   Fotografie – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska Montisfont Abbey.

Jak wszystko co wychodzi z warsztatu G. Nabonanda, poza przypisanym sobie niejako z definicji urokiem róż, zawiera coś jeszcze. Jakąś nieuchwytną elegancję i nadzwyczajny urok kwiatu . Można by jakoś tak wymijająco powiedzieć, że zawiera istotę róż Nabonanda. Być może jest to efekt patrzenia na nie przez pryzmat czegoś nieosiągalnego, gdyż odmiany jego są zdecydowanie ciepłolubne i w naszych warunkach ich uprawa byłaby nie lada wyzwaniem dla rosomanes. Może słońce południa przydaje im to nieuchwytne ciepło. W każdym razie gdy tylko przychodzi mi napisać coś o jego różach, pojawia się jakaś nutka nostalgii i żalu za czymś nieodoścignionym. A może jest w tym czar i ciepło Fin de sieclu w którym Nabonandowi przyszło żyć.  Południowe rejony Francji i Riviera gdzie tworzył, zasiedlone były przez próżnującą tam arystokrację wśród której się obracał. Może to w ich wyrafinowany gust  z powodzeniem trafiał. Sam też był człowiekiem niezwykle przystojnym i noszącym się z wielkim wdziękiem i elegancją. Gdy patrzymy na jego portret , to przychodzi nam na myśl raczej jakiś dandys paryski niż ogrodnik. Nawet nazwy jego róż są swoistą listą obecności tamtejszego mondu z którym pozostawał w znakomitej komitywie. Dotyczy  to również omawianego wyżej róży General  Schablikine, nzawanej imieniem carskiego generała wsławionego tłumieniem naszego powstania listopadowego i  w wojnie krymskiej. Nabonand  często nadawał swoim różom nazwiska przedstawicieli rosyjskiej klasy próżniaczej, gęsto wówczas – podobnie jaki i teraz – zasiedlających Lazurowe Wybrzeże. Ale nie zasługi wojenne owego generała zdecydowały o tym , że Nabonand poświęcił mu różę. To jego żona, która spędzała zimę na Lazurowym wybrzeżu uprosiła Nabonanda , albo co bardziej prawdopodobne odpowiednio zapłaciła jemu. Ta niesympatyczna/dla nas/ rodzina szybko zeszła z kart historii gdyż syn generała, który również próbował kariery wojskowej, po odejściu z wojska migiem wszelaki majątek przepił i przegrał w karty.

A propos gry w karty: HMF – podaje pyszną ciekawostkę. Otóż jedną ze swych róż , przepiękną łososiowo kremową – jakże by inaczej – herbatnią  Nabonnand nazwał Nardy .Okazuje się, żeRosjanie pomieszkujący na francuskiej Rivierze byli  pasjonatami  gry karcianej Bakgammon, potocznie przez nich nazywanej  Nardy. Nabonand miał z nimi częste kontakty. A i swoje róże raczył był często nazywać imionami tamtejszej arystokracji rosyjskiej. Przeglądając fora internetowe, spotkałem się z prośbą czytelnika o nazwisku Nardy o wskazanie mu możliwości zdobycia tej róży. Co ciekawe, odmiana ta figuruje w spisie odmian uprawianych w Europa Rosarium w Sangerhausen.

Wszyscy Nabonanndowie gustowali w różach herbatnich uważając ich za swego rodzaju arystokrację i w rozmowie z J.H.Nicolas, Paul Nabonnand bardzo ubolewał, że powoli ustępują one, są wypierane przez parweniuszy, jak nazywał mieszańce herbatnie czy remontantki. Zdawał sobie jednakże sprawę z nieuchronności pewnych procesów i sam ma na swoim koncie parę prac z mieszańcami herbatnimi. Opowiadał Nicolasowi jak kiedyś rozmawiał królem Szwecji Gustavem V , który przyjeżdżał na Rivierę na okres zimy i jako miłośnik róż często go odwiedzał. Gustav V miał narzekać iż bardzo żałuje iż nie może tych pięknych róż mieć w swoim kraju ze względu na niesprzyjający klimat. Paul Nabonnand ujęty słowami króla zaproponował by ten ogłosił wśród hodowców konkurs na wyhodowanie róż nadających się do uprawy w tamtym surowym klimacie. Gustav V podchwycił ten pomysł. Sam Paul Nabonand też wziął  udział w jednym z pierwszych konkursów i ku swemu zaskoczeniu wygrał go różą do której wyhodowania  użył  słynnej Frau Karl Druschki. Potem różę tę nazwał  S.M. Gustave V.

Ale opisywane zdarzenie było raczej wyjątkiem. Nabonnandowie bowiem najwyżej cenili r.gigantea i róże herbatnie. Jak pisze Nicolas, w cytowanej już tu książce,  w katalogu Roseraie L’Hay , opublikowanym w roku 1906, wymienia się  1081 odmian róż herbatnich z czego blisko 150 odmian róż herbatnich przypisywanych jest Nabonnandom.

Wspomniałem o kosmopolitycznej, zimowej kolonii egzystującej na Lazurowym Wybrzeżu. Interesujący jest wpływ tego środowiska na Nabonnandów. Przyjrzyjmy się tylko niektórym nazwom róż wywodzących się z ich warsztatu. Reine Emma des Pays Bas, wspomniany już General, Schablikine, Natascha Metchensky, Archiduc Joseph,Duchesse de Vallombrosa, Duchess of Edinburgh, General Gallieni, Grande Duchesse Anastasie, Imperatrice Maria Feodorovna, Princesse Vera, Princesse Radziwill . Wygląda to na spis klientów.

Wnuczka   Nabonnandów – Marie z przyjaciółmi  w lutym 2007 r. założyli stowarzyszenie „Les Amis des Roses Nabonnand” – przyjaciół róż Nabonnandów. Od tego czasu pracują nad identyfikacją i charakterystyką odmian róż uzyskanych przez Gilberta, Paula i Clementa Nabonnandów, aby można je było ponownie   uprawiać i docenić w naszych ogrodach.

couloubrier_grasse Willa Couloubrier

Temu celowi ma też służyć konserwatorium róż Nabonnandów , które znajduje się w Grasse w Domaine Saint Jacques du Couloubrier. Jest to niezwykły 8-hektarowy ogród stworzony w 1950 roku przez światowej sławy malarza krajobrazowego Russella Page’a (1906-1985).

W ogrodniczej podróży z Cannes do Nicei, opublikowanej przez Mounsieur B. Chabaud, botanika w szpitalu Saint-Mandrier, niedaleko Tulonu, autor opowiada, jak podąża za sławą jaka poprzedza Nabonnandów na temat uprawy róż. Notatka zamieszczona jest w jednym z numerów Journal des Roses:   ”Każdy zna zasłużoną reputację zdobytą przez pana Nabonnanda w uprawie i hodowli róż i który nadał swojemu domowi nazwę” Roses Golfe-Juan ” , Jego kolekcja róż jest corocznie powiększana przez liczne zasiewy, które dają mu nowe odmiany bardziej interesujące niż poprzednie. Widząc tak wiele róż, nie  da się  pominąć wytwornego smaku pana Nabonnanda  dla rosnących tu róż lub przeciwstawiać się temu pożądaniu.”

Z kolei na stronie internetowej www.pressreader/com /france – znajduje taką oto notatkę:

Członkowie stowarzyszeń Les Amis des roses Nabonnand zebrali się, aby pobrać kilka sadzonek z krzewu róży który następnie trzeba będzie zidentyfikować. W Sainte-Catherine wszystkie pędy zapuszczają korzenie! „tłumaczy Antoinette Cavallo, jakby chciał rozpocząć polowanie na róże. Jednak nie jest łatwo znaleźć drogę na dziesięciu hektarach zarośli w parku Château-Robert. Potomkowie Gilberta Nabonnanda -  Clément Chabert, Colette Maupate i Antoinette Cavallo niestrudzenie, przez godzinę  przeszukują wysoką trawę, szukając ciernistej łodygi.  Cel? Uzupełnienie kolekcji cennych róż stworzonych przez ich dziadka.

Dopiero pierwszy raz przybyli do tego zrujnowanego zamku, w nadziei , że pojawi się długo oczekiwana roślina. Wspinając się wzdłuż ściany budynku, owijając się wokół rzeźbionych balustrad tarasu, jakaś róża wciąż żyje, nawet sto lat po jej nasadzeniu. Z wysokości trzech metrów wydaje się czerpać radość z pierwszych promieni wschodzącego słońca w zatoce Golfe-Juan, z widokiem na akry zieleni i turkusową wodę. Myriam Waeselynck, prezes stowarzyszenia Avenir 06,  od roku również bierze udział w tych poszukiwaniach. Poprzez swoje stowarzyszenie chce promować tereny zielone w regionie i zachować dziedzictwo, takie jak  róże Nabonnand. Jednak prezydent pozostaje ostrożny w prognozach co do rozwoju wydarzeń.

To co znaleziono to na pewno jest to hybryda  gigantea, ale nie możemy być pewni, że jest to róża od Nabonnanda, ponieważ nie została jeszcze zidentyfikowana ani  opisana  mówi, dopiero zaczynają robić sadzonki z dużego różanego krzewu. Jeśli jest to odmiana stworzona przez Gilberta Nabonnanda, stowarzyszenie będzie mogło dodać ją do swojej listy około dwudziestu okazów  wcześniej zebranych i nazwanych. ale trzeba będzie poczekać na wyniki identyfikacji, które ujawnią, czy rzeczywiście jest to jedna ocalałych z około 2000 roślin, które roiły się w parku zamku, w czasach Gilberta Nabonnanda. Ci entuzjaści nadal będą musieli być cierpliwi, ponieważ potrwa kilka lat, zanim te sadzonki staną się różami i zostaną ostatecznie zidentyfikowane.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Zdecydowałem na tak dziwną, rzec by można ekstrawagancką biografię Nabonnandów , ale pochlebiam sobie, że wypatrzyłem w zasadzie wszystkie dostępne źródła o nich jakie można znaleźć w necie. Jeżeli pojawi się coś bardziej uporządkowanego, to oczywiście wrócę do tematu.

temat ten znajdziemy również tu: by-any-other—septembre-2020-(base-definition).pdf (worldrose.org)

Marian Sołtys

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.