Gałczyński Bronisław

GAŁCZYŃSKI BRONISŁAW  SENIOR, (1846-1918) to  powstaniec styczniowy 1863 r, przyrodnik, nauczyciel, społecznik.   Absolwent Szkoły Głównej, gdzie ukończył fakultet nauk przyrodniczych. Przez pewien czas pracował jako robotnik w hucie szkła, od 1872 roku w wydziale administracyjnym rządu gubernialnego, po przejściu do Męskiego Gimnazjum Klasycznego uczył geografii, matematyki i języka polskiego. Po wejściu w życie zarządzenia uprawniającego do nauczania geografii tylko Rosjan, Gałczyński uczył języka polskiego.   Napisał podręcznik do geografii w języku rosyjskim. Na łamach “Gazety Kaliskiej” publikował, m.in. artykuły geograficzne.  Zmarł w 1918 w Petersburgu. Żonaty od 1874 z Marią z Chrzanowskich (1857-1930), miał pięciu synów, Ryszard (1875-1945) prawnik, Henryk (1880?-1929) adwokat, Bronisław Leon (1882- 21 kwiecień 1933) doktor filozofii, pomolog, Leon (1884?-1914) lekarz i Tadeusz, którego jako Bodzia opisała w Nocach i dniach M. Dąbrowska.

canvas

Z  nazwiskiem Bronisława Gałczyńskiego, syna Bronisława, zetknąłem się po raz pierwszy w roku 1980, gdy to wiedziony przebogatą ofertą szkółek Bronisław Gałczyński i Jan Slaski zamówiłem ich katalog. Dziś na stronie internetowej szkółek które funkcjonują nadal pod niezmienioną nazwą możemy przeczytać: „Jesteśmy jedną z najstarszych i najdłużej działających szkółek w Polsce. W okresie przedwojennym należały one do największych w kraju i zaopatrywały w drzewa i krzewy oraz inne rośliny wszystkie jego rejony. Dobrze znane były też zagranicą.  Szkółki zostały założone przez Jana Slaskiego w 1920 roku w Broniszowie – ziemia kielecka.” W roku 1926 do Jana Slaskiego /prekursora nowoczesnego szkółkarstwa w Polsce / dołączył Bronisław Gałczyński. Po wojnie, Jan Slaski przeniósł szkółki do Krakowa, zachowując poprzednie działy produkcji roślin – cały czas unowocześniając metody produkcji, wprowadzając np. już przed wielu laty szczepienie zimowe roślin i uprawę roślin w kontenerach. Obecnie firmę prowadzą następne pokolenia: córka i wnuczka założyciela.

Po raz drugi z nazwiskiem Gałczyński zetknąłem się,  gdy Pani Anna Słomczyńska zasugerowała mi przejrzenie zdigitalizowanych starych pozycji o tematyce ogrodniczej. Tak oto trafiam na wydaną w roku 1927, książkę „Róże w Ogrodzie… ” autorstwa właśnie Bronisława Gałczyńskiego. Jest to książka wielkiej urody, zdradzająca ogromną erudycję autora. Trzeba koniecznie tę wspaniałą prozę ocalić od zapomnienia

Budzi się we mnie instynkt myśliwego. Buszując w internecie napotykam na stronie www.piaseczno 4u.pl, zamieszczony 8 stycznia 2015 artykuł autorstwa Małgorzaty Szturomskiej, zatytułowany „Stara apteka”. To z tego artykułu pochodzą poniższe obszerne cytaty.

„…za dzikiej róży zapachem idź, ..będzie Cię wiódł jak czarodziejski flet i będziesz szedł, aż zobaczysz furtkę i próg”. ten cytat z Gałczyńskiego Konstantego Ildefonsa rozwija się w przepyszną opowieść o dziejach pewnej starej apteki w Piasecznie. W pewnym momencie krzyżują się ścieżki pigularza Kazimierza Kotwicy i bohatera naszego artykułu. Pan Kotwica, po wojnie,  zamieszkał mianowicie w willi Rejtana 3 w której przed wojną był właścicielem i mieszkał Pan Bronisław Gałczyński.

Dziś dom ten nie istnieje. Nie istnieje od pewnego czasu, gdyż, mimo protestów, sprawy sądowej i innych ceregieli, zabytkowy budynek rozebrano. Nie istniała siła sprawcza mogąca zatrzymać to rozbiórkowe barbarzyństwo. Dom w którym pisał ciekawe książki o roślinach, ilustrując je fotografiami z własnego ogrodu Bronisław Gałczyński , krewny Konstantego Ildefonsa znikł błyskawicznie. Odwiedziny poety zawsze były w Piasecznie sensacją, przyjeżdżał tu często. Konstanty jechał przez całe miasto i zajeżdżał z fasonem na ulicę Rejtana „dekawką”. I żyją jeszcze mieszkańcy Piaseczna, którzy te przyjazdy pamiętają. W ogrodzie różanym jedzono podwieczorki z pisarką Marią Dąbrowską, krewną obu Panów. Herbatę w stylowych filiżankach podawała służąca w białym wykrochmalonym fartuszku. Ogród różany i historię rodzin Gałczyńskich, Cariuków i Kotwiców zdmuchnął wiatr historii. Postawiono tam apartamentowiec.

dom-galczynskiego dom B. Gałczyńskiego. Fotografia pochodzi z jego książki

No i jak tu teraz opowiadać o tym miejscu nie mając fotografii z dawnych lat. Już sądziłam, że nie będę mogła pokazać wizerunku domu Bronisława Gałczyńskiego, gdy nagle przyszło mi do głowy, że takie zdjęcie może się znajdować w książkach Bronisława. Tych o różach i bluszczach, ogródkach warzywnych i rabatkach. I trafiłam w samo sedno. Bronisław, stary ogrodnik jest zdjęć autorem. Jak pisał mistrz Konstanty – Za dzikiej róży zapachem idź.  Urokliwe miejsce, dom o niezwykłej architekturze, szczególnie od strony ogrodu, czyli od ulicy Staropolskiej ulokowany w morzu kwiatów i krzewów. Od strony ulicy Rejtana dość oszczędny architektonicznie, od ogrodu z fantazyjnymi łukami nad tarasami i oknami, prosty i piękny. Wewnątrz funkcjonalny z wyjściami na dwie strony posesji, co było ułatwieniem dla późniejszych lokatorów. Pod koniec życia tej budowli wykwaterowano z niej mieszkańców. W pokojach szyto kołdry i umieszczono biura. Była tu filia Spółdzielni Inwalidów „Jutrzenka”.

Nie wiem jakie były losy tej posesji i domu po śmierci Bronisława Gałczyńskiego w roku 1933. Domniemywać należałoby , że przeszedł w ręce rodziny Cariuków.

A teraz fragment  artykułu zatytułowanego Frywolitki (82) Pani Małgorzaty Musierowicz – ze strony opoka.org.pl

„Pan Bronisław Gałczyński pisał o róży per „istota”. Musiał to być miły człowiek. Lubię sobie wyobrażać, że był, dajmy na to, stryjem Konstantego Ildefonsa, albo raczej jakimś bocznym dziadkiem; chociaż, zdaje się, to niemożliwe, pewnie były różne rody Gałczyńskich – skromne i zamożne. Ale pan Bronisław był poetyckiego usposobienia, co nie wykluczało zresztą posiadania dobrodusznego i miłego poczucia humoru; żartował, udzielając cennych porad ogrodniczych; swobodnie cytował Anakreonta, Goethego, Głowackiego i księdza Sarbiewskiego; znał się na świecie starożytnym i na Średniowieczu, równie dobrze jak na ogrodnictwie, botanice, zoologii i chemii. Najwyraźniej zbyt lubił poezję, by mieć za złe Mickiewiczowi że „depcze po różach”. „Za czasów Mickiewicza i Słowackiego – pisze – nie było jeszcze remontantek. Toteż róża dla Mickiewicza była obrazem rzeczy nietrwałej, szybko przemijającej, niemal płytkiej i powierzchownej. (…) »Lecz jak róża zabłyśnie i wnet oko zmruży, wnet giną w ziemi liście, w sercu pamięć róży«… Pamięć róży zginęła w sercu Mickiewicza. W Soplicowie niema róż. Nawet w sonetach krymskich niema róż. (…) U Mickiewicza wyraz »róża« owiany jest smutkiem: róża jest dla Mickiewicza tylko sposobnością do pomyślenia o marności tego świata. (…) Słowacki natomiast lubił róże i znał się na różach. W poezjach swoich używa on prawie tyle róż, co błyskawic, ale myliłby się, kto by sądził, że dla Słowackiego róża to tylko symbol. Słowacki zna róże nie z literatury, a z ogrodu, obserwuje je uważnie i opisuje po mistrzowsku.”

Chciałbym pogratulować Pani Musierowicz genialnej intuicji. Rzeczywiście Panowie byli kuzynami. Nadto Bronisław był wujecznym bratem Marii Dąbrowskiej – autorki Nocy i dni. Ludomira z Gałczyńskich Szumska i Bronisław Gałczyński (ojciec Bronisława Gałczyńskiego) byli rodzeństwem.

I dalej znowu Małgorzata Szturomska, tym razem w Przeglądzie Piaseczyńskim. Cytuję obszerne fragmenty artykułu  z dnia 21 października 2015 roku zabawnie zatytułowanego „Bronisław, czyli o tym, ile potrzeba żołędzi na utuczenie jednego wieprza, dywagacje jesienne”

„Ogrodnik i wydawca książek o hodowli roślin oraz właściciel firmy ogrodniczej „Gałczyński i Slaski” założonej w 1928.   – wraca do mnie co jakiś czas w poszukiwaniach bibliotecznych. Odnajduję też jego książki na aukcjach internetowych. Gratka to dla bibliofilów niebywała, bo są to białe kruki pierwszej wody i jak sądzę, powinny być kupowane przez piaseczyńskie muzeum. Ale nie są.
W klimacie stworzonym przez ogrodnika Gałczyńskiego powstaje powieść „Noce i dnie”, a także sporo ciekawej publicystyki Marii Dąbrowskiej (1889-1965). Ogród przy ulicy Reytana 3 w Piasecznie był tym miejscem, w którym rodzili się bohaterowie powieści Dąbrowskiej. Próżno szukać dziś śladów budowli, domów, altan i klombów, bo wszystko zniknęło.Maria w „Dziennikach”, pisze o długich spacerach po parku i lesie. Bronisław opisuje to, co można zobaczyć w czasie tych przechadzek, fotografuje lub zleca rysowanie grafik. Pisze: „Piękno lasu i piękno drzew nie tylko w samym lesie i w samych drzewach jest zawarte, ale i w dziełach sztuki. Obcowanie z dziełami sztuki nie tylko nie przeszkadza, ale bardzo dopomaga do odczuwania piękna w przyrodzie”.
Bronisław Gałczyński i Maria Dąbrowska to cioteczne rodzeństwo. Była miedzy nimi przyjaźń i porozumienie. Jego rodzice to pierwowzór postaci z „Nocy i dni”. Ojciec Bronka to rodzony brat matki Marii, przyrodnik. Dąbrowska często przyjeżdża do Piaseczna w latach 20. XX wieku. Po śmierci Bronisława w 1933 roku kontakt z Piasecznem urywa się na jakiś czas, aby potem odnowić w innym miejscu i czasie, i z inną rodziną.
Bronisław i Maria to dwie niezwykle twórcze i intrygujące dusze. On ją czaruje wiedzą o przyrodzie i kreatywnością, a ona radzi się Bronka w sprawach literackich i uczuciowych. On właśnie rozkręca spółkę „Gałczyński i Ślaski”, która będzie sprzedawać najlepsze sadzonki w kraju, a ona pisze dzieło swojego życia „Noce i dnie”.  Maria pisze w „Dziennikach”:
20.IX.[1926] Dziś przeczytałam „Mackbet”….  ….. Jestem ciągle w Piasecznie u Bronków.
22.IX.[1926] Przeczytałam Bronkowi artykuł o Sinclairze. Zachwycił się. Powiedział, że mam „wspaniały talent polemiczny i publicystyczny”. Do zmierzchu chodziłam po lesie. Zataiło się tam nieco ciepła letniego, które głaskało mnie przez mroźne powietrze jesieni.
26.IV.[1928] Czwartek. Byłam w Piasecznie. Bronek podarował mi pięć krzaków róż na Powązki. Wracam o 10-tej wieczór. Było przyjemnie.
25.V.[1928] Piątek. Od kilku dni psia pogoda, deszcz, wicher, zimno, tak że nawet okien nie można pootwierać. We wtorek w południe pojechałam do Piaseczna, wróciłam we środę w południe – przywiozłam tak dużo bzu, że musiałam wziąć taksówkę.”

I jeszcze raz nieoceniona Pani Małgorzata Szturomska , która w Przeglądzie Piaseczyńskim  pisze wspaniały artykuł o związkach Marii Dąbrowskiej z Piasecznem. Artykuł ten cytuję z niewielkimi skrótami.   „Zajmując się związkami pisarki Marii Dąbrowskiej z Piasecznem, natrafiłam na kilka informacji o Chrzanowskich i Gałczyńskich. Pierwowzorem dwojga bohaterów z powieści „Noce i dnie”, Michaliny i Daniela Ostrzeńskich, są małżonkowie Marianna (Maria) i Bronisław/senior/ Gałczyńscy. Bronisław Gałczyński – rodzony brat matki Marii Dąbrowskiej, jego żona Marianna Teresa Chrzanowska z Łaniowa herbu Suchekomnaty (1857-1930) matka chrzestna pisarki. Jaki związek mają Gałczyńscy z Piasecznem? Otóż Bronisław Leon, ich syn, kupuje w Piasecznie przy ulicy Rejtana posiadłość i mieszka tu do śmieci w roku 1933. Piaseczno staje się punktem spotkań rodzinnych. Marianna, jako kobieta, fascynuje. Dąbrowska tak ją opisuje w „Nocach i dniach”: „Kiedy znaleźli się w sieni, zobaczyli na szczycie schodów panią Michalinę, odzianą w aksamit i w «rembrandtowski» kapelusz ze strusim piórem, rozległą i wyniosłą jak bazylika”. U Teresy Rutowicz w „Kaliszu Literackim” czytam: „On jest nauczycielem przyrody i geografii w Kaliskiej Szkole Realnej. Jak każdy naukowiec nie potrafi przepychać się przez życie i zapewnić odpowiednich warunków materialnych żonie i pięciu (?) synom. Dlatego Marianna musi wziąć sprawy w swoje ręce. Czynna, aktywna, przedsiębiorcza, znana z szerokiej działalności społecznej. Dba również o interesy swojej rodziny. Otwiera w Kaliszu sklep pod nazwą Bazar Szkolny, który wkrótce stanie się bezkonkurencyjny w mieście. Zajmuje się również przewożeniem przez granicę działaczy politycznych. Jej siostra, Emilia Bohowiczowa (powieściowa Stefania Holszańska), to spiritus movens życia kulturalnego w mieście. Gałczyńscy i Bohowiczowie to kulturalna elita dziewiętnastowiecznego Kalisza. To właśnie dom Gałczyńskich gromadził wybitnych przedstawicieli inteligencji kaliskiej”.
W czasie pierwszej wojny Marianna Gałczyńska, po ucieczce z okupowanego przez Niemców Kalisza, przedostaje się do Finlandii, później do Petersburga i Piaseczna. W zawierusze wojennej w Petersburgu umiera mąż, Bronisław.
Jaki udział w życiu społecznym Piaseczna miała ta niezwykła kobieta? Jak się odnalazła w wolnej Polsce? Maria Dąbrowska o środowiskach małomiasteczkowych w czasie zaborów pisała „(…) niedołęstwo, bierność i karygodny egoizm nie stanowiły treści duchowej miast prowincjonalnych tej epoki, przeciwnie na terenie tych miast rodziły się czyny, dzięki którym pozostał dorobek zasługujący na przekazanie odrodzonej ojczyźnie (…)”. Gałczyńscy byli niewątpliwie elitą intelektualną Piaseczna, jaki mieli wpływ na budowanie miasta? Nie udzielali się w jego władzach, to pewne. Przypuszczam, że Marianna pomagała synowi, znanemu pomologowi, w prowadzeniu firmy ogrodniczej i wydawniczej. Firma Bronisława przynosiła spore dochody. Duży dom wymagał pracy i uwagi. Bronisław odziedziczył po ojcu pasję naukową i uwielbienie dla roślin. I tym się zajmował całe życie. Piaseczno dla rodziny związanej z Kaliszem mógł odkryć brat Marianny, Zenon. Marianna i Emilia były rodzonymi siostrami Zenona Chrzanowskiego, zmarłego w 1918 roku architekta. Rodzicami ich trojga byli Edmund i Zofia.
Zenon to znany architekt z początku XX w., twórca pięknego, secesyjnego gmachu przy ul. Smolnej 30 w Warszawie, willi Żeromskiego w Konstancinie, kraty otaczającej pomnik Mickiewicza oraz kilku domów w typie angielskim w Piasecznie. Jeden z nich był własnością gen. Pawła Chrzanowskiego. Dom, w którym mieszkali Gałczyńscy, ten przy ulicy Rejtana, wysmakowany architektonicznie, choć prosty w formie, o idealnych proporcjach, pamiętam z moich spacerów. Bryła podobna do willi „Świt” w Konstancinie, należącej po 1920 roku do Stefana Żeromskiego. Dom przy ulicy Rejtana dziś nie istnieje i nikt nie zadbał o zachowanie pamiątek ani po Marii Dąbrowskiej, ani po Gałczyńskich.
8 marca 1930 Maria Dąbrowska w swoim „Dzienniku” umieszcza taki wpis: „Wczoraj byłam u Bronków w Piasecznie na pogrzebie mojej wujenki Marii Bronisławowej Gałczyńskiej”.
Pogrzeb odbył się w dzień po śmierci Marianny.
W 85 lat później odszukałam ten grób, obok potężnego drzewa, zmurszały piaskowiec. Na tablicy epitafijnej napis: „Ukochana matka i zasłużona obywatelka”.

Nadal nie wiem czy Bronisław był zamężny i co się stało z domem bezpośrednio po jego śmierci.

Bronisław Gałczyński był wszechstronnie wykształcony , co podniosła w swoim szkicu Pani M. Musierowicz. Niezwykłości jego ogłady dodaje iż jego zainteresowania to z jednej strony przyroda a z drugiej filozofia. Spójrzmy na jego dorobek.

1.Róże w ogrodzie jako najpiękniejsza i najekonomiczniejsza ozdoba – wydane własnym sumptem w Piasecznie w roku 1927. Pozycji tej z pewnością poświęcę nie jeden artykuł. Tu chciałbym jedynie zwrócić uwagę na fakt zainicjowania przez niego ruchu zmierzającego do powołana Polskiego Towarzystwa Różanego co wyraziło się  w rodzaju manifestu zamieszczonego w tej książce. Zaproponował jednocześnie by patronem tegoż stowarzyszenia uczynić  Juliusza Słowackiego. Był on – jak się okazuje nie tylko wielkim poetą ale również miłośnikiem i znawcą róż.

2. Ogród warzywny na 200 metrach kwadratowych -  o jakże wymownym podtytule – JAK Z TAKIEGO OGRÓDKA MIEĆ DOSYĆ JARZYN NA CAŁY ROK NA TRZY OSOBY”. Po ponad 70 latach, ta krótka, lecz pełna treści, pozycja wraca pod polskie dachy, tym razem w formie cyfrowej. Pan Bronisław Gałczyński prosto i rzeczowo opisuje jak zmienić kawałek ziemi w mini spichrz, pełen świeżych warzyw, a to wszystko za pomocą 4 narzędzi, odrobiny sznurka, odrobiny nawozu i tylko 1 godziny pracy dziennie.

3. Ogród owocowy na 300 metrach – książka ta doczekała się również wielu wznowień i uzupełnień np. dr.M.Kalickiej. recenzje do tej pozycji napisał  prof.J. Slaski. Jest aktualna po dzień dzisiejszy.

4.Ogród kwiatowy na stu metrach z roślin dwuletnich i rocznych – Jak z małej paczki nasion mieć dużo kwiatów w ogrodzie. Piaseczno 1927 rok. Bloger zogrodemnaty – pisze: jeszcze do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu i jestem przekonany, że gdyby w 1927 roku były wybory Bloga Roku, Bronisław Gałczyński byłby absolutnym zwycięzcą.
A przynajmniej w kategorii hobby lub ogród jeśli taka kategoria byłaby organizowana. Wszystko za sprawą książki Ogród Kwiatowy na stu metrach  … Tekstów jakie znajdują się w tej książce nie powstydziłby się dziś żaden autor, redaktor, bloger czy ktokolwiek inny piszący o ogrodach. Pomijając samą wiedzę i znajomość tematu ogrodów kwiatowych, moim zdaniem absolutne mistrzostwo jeśli chodzi styl i sposób spojrzenia na zagadnienie, który dziś może zachwycać i inspirować. Wymowa tytułu, dosadność, wprowadzenie, błyskotliwość, trafne porównania, dygresje itd., godne dzisiejszych mistrzów tematu.

5.Drzewa liściaste, leśne i alejowe.Piaseczno rok 1928.  Mam przed sobą publikację wydaną w Piasecznie w roku 1928 nakładem autora, tytuł „Drzewa liściaste”. Gałczyński, wielbiciel poezji Juliusza Słowackiego, opisuje poszczególne gatunki drzew w sposób interesujący: „Wielkość i wartość lasu dębowego mierzono liczbą świń, jaką mógł wyżywić. Tak np. w VIII wieku pewna królewna angielska otrzymała w posagu las na 200 świń. Nasz Wyżycki twierdzi, że potrzeba 25 dorosłych dębów na utuczenie jednego wieprza. Wypadałoby z tego, że królewna angielska z VIII wieku otrzymała w posagu 5.000 dorosłych dębów…”.
Książkę czyta się jednym tchem. Autor ilustruje tekst grafikami Adama Knauffa.

Nie znam publikacji Pana B. Gałczyńskiego z zakresu filozofii, ale możemy spotkać książkę „Współcześni filozofowie” autorstwa znanego współczesnego mu profesora filozofii Haralda Hoffdinda , która to przełożył na język polski. Pan Bronisław prowadził nadto bogatą korespondencję z tym wybitnym duńskim filozofem.

W roku 2000 profesor Augustyn Mika w wykładzie z 2000 roku w Skierniewicach mówi: „Nauka sadownicza w Polsce rozwinęła się w okresie międzywojennym dzięki takim znakomitym uczonym, jak profesorowie Edmund Jankowski, Bronisław Gałczyński, Jan Ślaski, dr Władysław Filewicz i inni. Głównym ośrodkiem nauki była szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, lecz Wydział Ogrodniczy mieścił się wtedy w Skierniewicach.” Był więc profesorem SGGW?

Niebawem udostępnię świetne szkice ogrodowe Pana B. Gałczyńskiego . Napisane nie gorzej jak Gertruda Jekyll.

 

11 komentarzy do “Gałczyński Bronisław”

  1. Kralka Małgorzata napisał:

    Bardzo ciekawa postać , ale nigdy nie zagłębiłam się w poszukiwaniach związku jego nazwiska z nazwiskiem poety Konstantego Ildefonsa a już wiadomość ze jest spokrewniony z Marią Dąbrowska, to była bomba !!! I że Maria Dąbrowska swoich ważnych i lubianych bohaterów powieści Noce i Dnie – małżeństwo Ostrzeńskich – sportretowała na wzór swojego wuja Bronisława i jego żony Marianny Gałczyńskich. I że duża część Nocy i Dni mojej ulubionej pozytywistycznej prozy powstawała w ogrodzie przy ulicy Reytana 3 w Piasecznie. Bardzo dziękuję Panu za takie informacyjne perełki !!! A ja wiele lat temu przez wiele lat kupowałam bardzo dużo pięknej jakości bylin, drzew owocowych i róż w szkółce Pana Gałczyńskiego i Pana Ślaskiego , mieszczącej się już w Krakowie. Mam do dzisiaj ich katalogi z tamtego czasu. Aż się łza w oku kręci ….

  2. Kurek Tadeusz napisał:

    Czy ja coś nie kontaktuję, czy to prosta omyłka? Na stronie głównej po kliiknięciu w nr „1. Bronisław Malinowski”, otwiera się życiorys Bronisława Gałczyńskiego.

  3. admin napisał:

    Psychologowie nazywają to Freudowską pomyłką. Jako z wykształcenia socjolog, będę już chyba zawsze kojarzył Bronisławów – z Malinowskim, wybitnym antropologiem. Co ciekawe, to wpis ten „wisi” już od roku a dopiero Pan zauważył tę pomyłkę.

  4. Kurek Tadeusz napisał:

    „Różnie w życiu bywa
    tu rycerz łyknął piwa
    zapalił papierosa
    kłąb dymu puścił z nosa
    uderzył pięścią w stół
    i swą opowieść snuł.”

    Od dawna mnie to intrygowało, ale nie chciałem się wychylać. A dlaczego mnie intrygowało?
    Tak jak Pan zawsze kojarzy nazwisko Malinowski z wybitnym antropologiem, tak mnie to nazwisko kojarzy się z moim przyjacielem, który już w wieku 5 lat pięknie grał na harmonii. Wyglądało to przekomicznie, bo takiego brzdąca nawet nie było widać z za tej harmonii …. ale jak go było słychać! Pozostała tylko pamięć, a ogrodnicze przygody też mieliśmy i to prawie „z różą w zębach”.

  5. Renowicz-Czerwińska napisał:

    Dobry wieczór,
    Czy mogłabym prosić o jakiś kontakt do admina?
    Od jakiegoś czasu próbuję zdobyć kilka odmian róż, niestety w Polsce nigdzie nie udało się ich namierzyć.
    Czy mogłabym prosić o pomoc?

    Pozdrawiam
    Joanna

  6. Galczynski napisał:

    Soy nieta de galczynski feliks, emigro a argentina y no supo mas de sus familiares. Feliks era hijo de bronislaw galczynski y stanislaw malara. Nacio en 1919. En slabozow. Contaba que sus padres eran profesores.
    Quisiera si me ayudan a encontrar mis ancestros y armar mi historia familiar.
    Gracias espero una respuesta.
    Saludos desde argentina.

  7. Kurek Tadeusz napisał:

    Wreszcie zdobyłem oryginał wydany nakładem autora w 1927 r. Przecudna książka, przesiąknięta zapachem antykwariatu. Po prostu cudo!

  8. Kurek Tadeusz napisał:

    Panie Marianie!
    Jakie to szczęście, dla nas miłośników róż, że znalazł się godny następca człowieka legendy, czyli Bronisława Gałczyńskiego, w upowszechnianiu wiedzy o naszych ukochanych kwiatach.
    Pański blog, na miarę dzisiejszych czasów internetu, jest kontynuacją wspaniałej książki „Róże w ogrodzie …” Bronisława Gałczyńskiego tylko w ogromnym rozszerzeniu.
    Najserdeczniejsze podziękowania i życzenia cierpliwości i wytrwałości, nie tylko na ten rok, ale na wszystkie kolejne, bo głód na Pańską wiedzę jest niewyobrażalny, ale ….. sam Pan tego chciał.;-)

    Najserdeczniejsze i najlepsze Życzenia Noworoczne dla Pana i wszystkich tu obecnych składa -
    Tadeusz Kurek

  9. Dorota Szubierajska napisał:

    Pozwoli Pan, że i ja przyłączę się do tych życzeń , od kilku lat jestem cichą wielbicielką Pana wiedzy o różach, podziwiam pasję oraz konsekwencje z jaką pisze Pan kolejne rozdziały tego wspaniałego bloga. Dzisiaj po raz już niepomne który zajrzałam do niego, aby poczytać o różach. Natchnęło mnie do tej lektury dzisiejsze spotkanie z Paniami Anią Słomczyńską i Maja Popielarską, które niezwykle mile, ciepło i ogromna estymą wspominały o Panu i aż mi się wstyd zrobiło że nie znam Pana osobiście. Drogi Panie Marianie od 20 lat opiekuję się różanką w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego i chylę czoło przed Pańską wiedzą na temat róż, oraz sposobem jej przekazywania. W tym roku Ogród Botaniczny będzie obchodził swoje 200 urodziny. Chciałabym serdecznie prosić Pana o przyjęcie mojego zaproszenia do odwiedzenia Ogrodu i rosarium, z wielką przyjemnością oprowadzę Pana po moim królestwie.Byłabym Panu ogromnie wdzięczna gdyby zechciał Pan skreślić do mnie dwa zdania.
    Łącze wyrazu szacunku i uznania dla Pana pracy i wiedzy.
    Dorota Szubierajska

  10. Załoga napisał:

    Mieszkałem w tej willi w latach 1965-69 z rodzicami i dziadkami.
    Po wojnie moi dziadkowie z mamą wynajeli mieszkanie u Państwa Cariuków i mieszkali tu 24 lata.

  11. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Mieszkał tam Pan ok 30 lat po śmierci Pana Gałczyńskiego. Czy wojna i czasy powojenne całkowicie zniszczyły ogród? Teoretycznie róże mogą przetrwać ten czas, co prawda bez opieki to raczej trudne. Czy coś zostało z kolekcji?

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.