Rosa Rugosa – Uprawa

Fragmenty tekstu pochodzą z  książki Susanne Verrier – Rosa Rugosa.

Kursywą zaznaczone moje komentarze.

Swoje refleksje nt. uprawy rugos  Verrier zaczyna tak:

„Jako zapalony ogrodnik, który jest otwarty na eksperymenty, z pewnym wahaniem odstąpiłam od sztywnych zasad uprawy w mojej przygodzie z rugosami. Obecne , moje sposoby uprawy mogą być nawet sprzeczne z tym jak postępowałam powiedzmy cztery lata temu. Na szczęście rugosy są łatwe w uprawie  pod warunkiem niepopełniania błędów kardynalnych. Ogród bowiem rośnie i obserwacje ogrodu zmieniają również jego ogrodnika. Również nauka wypływająca z doświadczeń  dyktuje ewolucję naszych poglądów i zachowań. Dlatego , proszę was to moje doradztwo weźcie trochę z przymrużeniem oka. Porównajcie swoje praktyki z moimi i obserwujcie reakcje roślin. W ten sposób twórz  i wypracowuj swoje  własne metody uprawy, które zapewnią ci sukces. Trzeba bowiem   zawsze reagować na to co się dzieje w ogrodzie, odpowiadać na jego unikalne potrzeby. Nawet to co się dzieje u naszego sąsiada za płotem, nie musi się sprawdzać u nas.”

To bardzo trzeźwe spojrzenie. Pisząc tego bloga unikałem porad w rodzaju : sadźcie zielonym do góry. Każdy bowiem przez całe swoje życie zbiera własne doświadczenia.Dlatego bliskiej est mi to cytowane wyżej podejście Susanne. Trafia zwłaszcza do mnie fraza o wzajemnej interferencji ogrodnika i ogrodu. Nie jest bowiem tak, że to my kształtujemy nasz ogród. Również ogród kształtuje nas. Zmienia nasz sposób widzenia świata, podejście do przyrody. Uczy szacunku dla form pozornie nieożywionych. My, jako ci, którzy zgodnie z biblijnym przykazaniem czynią sobie ziemię poddaną musimy pamiętać by nie zakłócać owej Boskiej równowagi.
„Gatunki, naturalne formy ‚Alba’ i ‚Rubra’ i prostsze hybrydy należą do  najbardziej elastycznych rugosas. Najbardziej wyjątkowe dzikie rośliny, jakie miałam możność obserwować to są te rosnące i kwitnące nad morzem, gdzie poddane są wpływom oceanu i wilgoci, a jednocześnie są w pełnej ekspozycji na wiatr, słońce i sól. Rugosas najwyraźniej dobrze rozwijają się w silnej cyrkulacji powietrza i całodziennym słońcu; równocześnie mam ładne krzewy i duży sukces uprawowy w różnych sytuacjach ze sobą sprzecznych. Jednak tylko rugosas rosną w trudnych miejscach takich jak wzdłuż jezdni lub miejsc  zasolonych. Świetnie się również czują  w ogrodach zaniedbanych, nasadzeniach żywopłotowych. Jeśli masz trudne miejsce w ogrodzie i chcesz umieścić w nim róże, powinno się pochylić przede wszystkim nad rugosas jako pierwszym czynnikiem. Rozwiążą one w mig takie problemy jak podatność na choroby, powtarzanie kwitnienia, zapach, piękne owoce, czy jesiennie przebarwione liście.”

Uczyniona przez Susanne uwaga o tym iż rugosy czują się dobrze  nawet w ogrodach zaniedbanych – ma chyba głębszy podtekst i autorka nie chcąc zapewne rozsadzić zwartości tekstu nie rozwinęła tej myśli.Pozwolę sobie tu na szerszą refleksję. Gdy spojrzymy na nasze wymuskane i wypielęgnowane ogrody, nawet te pozornie naturalistyczne, możemy dostrzec , jeżeli chcemy , ogrom naszej ingerencji w naturę przyrody. Oczywiście przy skali naszych ogrodów czy raczej ogródków, praktycznie niemożliwe jest posiadanie ogrodu stricte naturalistycznego. Możemy jednak mieć tego namiastkę poprzez ograniczenie ingerencji w materię przyrody. Rugosy jak widzimy dają nam taką możliwość. Zwłaszcza gdy interesują nas  szersze plany a nie tylko przysłowiowa mixed border.
„Przed sadzeniem , dobrze jest wiedzieć jak nasze nowo nabyte rośliny były rozmnażane. Poza Alba i Rubra które sprzedawane są z reguły jako siewki lub sadzonki/na własnych korzeniach/, większość jest jednak okulizowana bądź szczepiona. Sadząc, zwracajmy uwagę by miejsce okulizacji znajdowało się 1 do 3 cm poniżej linii gleby. To zachęci je do rozwijania własnych korzeni powyżej miejsca okulizacji.Głębokie sadzenie zazwyczaj eliminuje również wypuszczanie niechcianych odrostów od podkładki . Odrosty te mogą poczynić niezłe zamieszanie i spustoszenie w naszych starannie zaprojektowanych nasadzeniach. To głębsze sadzenie będzie również chronić roślinę przed skutkami niespodziewanie ostrej i bezśnieżnej zimy. Jeżeli pędy nam przemarzną, będą miały z czego regenerować.Sadząc , nie oszczędzajmy też na wielkości dołka w którym zamierzamy umieścić roślinę.”

Uwagi te, dla starych wyg mogą  brzmieć trywialnie, gdyż doświadczenia te mają już za sobą. Ja jednakże chciałbym zwrócić uwagę , ze wskazówki na przykład na temat głębokości sadzenia mają chyba znaczenie uniwersalne. Ja, na ten przykład od dawna tak robię w odniesieniu do mieszańców herbatnich i floribund. Głębsze sadzenie  wpływa wprawdzie negatywnie na obfitość kwitnienia, ale z a to nie muszę myśleć o tak jałowych czynnościach jak kopczykowanie krzewów i ich odkrywanie. Z wiekiem człek staje się nie tylko bardziej leniwy ale i bardziej nieporadny.

„Błędnie przyjmuje się, że rugosy rosną dobrze tylko na glebach piaszczystych. To nie do końca jest prawdą. Mam bowiem pięknie rozwijające się rośliny, które z powodzeniem rosną w podłożu gliniastym. Staram się tylko o dobry drenaż. Gdy kopię dołek do sadzenia nowej rośliny , nie zasypuję jej wcześniej wydobytą gliną tylko specjalnie przygotowanym podłożem będącym mieszanką piasku, starego obornika i dobrze przerobionego kompostu.Ta mieszanka zapewnia bogatą w składniki i dobrze przepuszczalną glebę pozwalającą na szybki rozrost korzeni.. Nie zaszkodzi też dać na dno dołka garść mączki kostnej czy superfosfatu. Potem roślina już musi zadbać sama o siebie i sięgnąć  po potencjał zawarty tak jak moim przypadku w glinie.Ostateczny rezultat takiego postępowania jest więcej niż zadowalający.
Rugosas zakupione w lokalnym przedszkolu mogą być uprawy w pojemnikach. Jeśli zakupimy ją w dużej firmie, która ma chłodnię lub w przypadku zakupu wysyłkowej, rośliny będą miały nagie korzenie.W przypadku sadzonek w pojemnikach, to wyjmujemy delikatnie nie krusząc bryły korzeniowej. W przypadku róż z nagimi korzeniami, sprawdzamy je usuwając uszkodzone i moczymy korzenie w wodzie z dodatkiem preparatów zawierających naturalne hormony przez noc.”

Z tego fragmentu chciałbym zwrócić uwagę tylko na element moczenia korzeni w jakimś mikście hormonalnym. O takich zabiegach nie słyszałem.

„Sadząc, należy ustawić sadzonkę stabilnie w dołku, rozłożyć korzenie w wachlarz a gdy dołekokaże się za mały , należy powiększyć go. Stopniowo dodajemy glebę ale zostawiamy niewielką wklęsłość, która umożliwi wygodne podlanie świeżo posadzonej rośliny. Glebę należy zwilżyć by usunąć nadmiar powietrza i okleić korzenie. Nie używamy nawozów chemicznych. Moje doświadczenie mówi, że lepszy jest dobrze rozłożony obornik i mączka kostna lub superfosfat. Doskonały jest również kompost, który możemy zrobić we własnym zakresie. By dokarmiać rośliny, stosuję dwa – cztery szpadle obornika lub kompostu wokół rośliny późną jesienią, najlepiej na zmarzniętą już ziemię gdy rośliny są już w stanie uśpienia.Aplikacja taka będzie służyć jako ściółka zimą i pozwala na dostarczenie żywności na wiosnę, kiedy to możemy zastosować dodatkowe nawożenie.”

To trywialne,ale uważam, że nigdy za dużo przypomnień i zawołań o umiar. W tym również o umiar w stosowaniu nawożenia mineralnego. Pani Verrier stosuje tu podejście idealistyczno maksymalistyczne, które nieco kłóci się  z umiarem jaki prezentowała wcześniej.  Patrząc na rzeczywistość jaką ona jest możemy raczej zapomnieć o takich rarytasach jak nawóz naturalny. Dlatego myślę, że winniśmy raczej spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie nie czy stosować nawozy mineralne , ale jak je stosować. Wykonam tu unik. Oczywiście wymogiem mimimum jest stosowanie nawozów wieloskładnikowych a zwłaszcza mieszanek specjalistycznych. Wymóg maksimum to stosowanie nawozów o przedłużonym okresie działania. Z własnego doświadczenia również wiem, że niezwykle efektywne jest stosowanie nawożenia dolistnego, choć w przypadku rugos trzy razy bym się zastanowił nim raz zrobił.
„Chociaż uroda a nawet życie wielu innych róż zależy od rygorystycznego programu
oprysków chemicznych, rugosas ich nie potrzebuje.Ich liście cieszą się naturalnym mocnym zdrowiem. Opryski wprost mogą spowodować poparzenia liści a następnie ich zrzucanie.Również szkodniki atakują je w mniejszym stopniu. Czarna plamistość i mączniak może się pojawić tylko u bardziej złożonych hybryd a rdza bardzo rzadko.
Podczas jednego z bardziej gorących i wilgotnych dni letnich, pewnego dnia zauważyłam u moich rugos trudne do zidentyfikowania, niepokojące objawy. Gdy przyjrzałam się bliżej zainfekowanym pędom zauważyłam  rakowate narośla. Jednakże po usunięciu uszkodzonych pędów w następnym roku, objawy te ustąpiły. Nie jestem jednakże do końca pewna czy był to rezultat moich zabiegów czy też bardziej przyjaznego przebiegu pogody.
Również większość szkodników bardzo się męczy próbuje wyrządzić wśród nich jakieś szkody, ale ich wysiłki są daremne. Jedynie żuki japońskie mogą być groźne. Naturalnym środowiskiem ich żerowania są trawy i trawniki. Ja, przypisuję brak ich w moim ogrodzie zastosowaniem  application of milky spore dust. To bardzo skuteczny sposób, działa dobrze , ale nie natychmiastowo. Jest z tymi szkodnikami jeszcze inny problem. Otóż one nie przestrzegają granic ogrodów i jeżeli sąsiedzi nie potraktują tej plagi poważnie, to nasze wysiłki będą skazane na niepowodzenie.”

Zapewne chodzi o jakiś miejscowy preparat biologiczny, który wg. słów autorki wywołuje choroby u tych szkodników i ogranicza ich populację. W moim ogrodzie w czasie wylotu tych szkodników wypuszczam kury, które skrzętnie je wyłapują. Bardzo pracowite to zwierzęta.  
„Staram się prowadzić mój ogród bez oprysków chemicznych do zwalczania chorób i szkodników. Ograniczam się do środków organicznych. Jednakże gdy róża nie reaguje na nie pozytywnie pozostaje ostatni sposób . Mało finezyjny , ale bardzo skuteczny. Po prostu odmiany te usuwam z mego ogrodu poprzez usuwanie odpadów. Lost ten spotkał np,  odmiany z grupy Grootendorst i Thomas Lipton. Pewien  bardzo mądry ogrodnik, którego sobie bardzo cenie powiedział, że pozbywanie się złych odmian/ w oryginale poor performers/jest oznaką doświadczonego ogrodnika. To brzmi dobrze. Po co męczyć się z marnymi odmianami gdy jest wiele, wiele innych silnej konstytucji , które dadzą nam mnóstwo radości przy mniejszym nakładzie pracy.”

Takie myślenie jest mi szczególnie bliskie. Stosując taką samą zasadę w stosunku do swojej kolekcji pozbyłem się bez żalu bardzo wielu odmian. przykładem niech tu będzie legendarna Sonia Meillanda, która notorycznie i chyba jako pierwsza zapadała na czarną plamistość i żadne tam opryski w jej przypadku nie pomagały. Podobny feler ma Queen Bermuda, które tylko w czerwcu potrafi zachować liście  a potem to tylko rozsadnik chorób. Cherlawością i podatnością na choroby wykazał się Haendel. Tych odmian i kilku jeszcze innych już u mnie nie ma. Nie zaszczyciłem ich nawet przeznaczeniem na kompost. Za siliły ognisko.

„Rugosy nie wymagają przycinania z wyjątkiem zimowego i przycinania formującego, kształtującego ich wzrost lub pokrój. Doradzam cięcie jesienne lub zimowe , przeprowadzane w porze spoczynku roślin, jako bardziej bezpieczne.”

Zgłaszam tu votum separatum. Nic wprawdzie nie mam przeciwko cięciu zimowemu, ale konia z rzędem temu, kto odgadnie po tych bestialsko owłosionych pędach który to właśnie definitywnie zamarł i wymaga pilnego usunięcia. Tak więc możemy sobie ciąć zimą. Zwłaszcza jeżeli chodzi o cięcie formujące, ale cięcia wiosennego nic nie zastąpi.Verierre nie porusza również tematu cięcia odmładzającego. Jak pośrednio bowiem możemy się z tekstu domyśleć jest to ogród młody. To konieczne element. Zwłaszcza gdy będziemy sadzić je nieco głębiej  – zgodnie z wcześniejszymi sugestiami. Ich apetyt na przestrzeń w zasadzie jest nieograniczony i jest to jeden ze sposobów pozwalający na utrzymanie ich w jako takich ryzach. Ponadto niektóre odmiany, jak np. Ritausma, jeżeli nie będą miały cięcia odmładzającego będą reagowały drobnieniem kwiatów. Nadto nie wiem jak Państwo, ale ja nie mam ochoty na trzy, czterometrowej wysokości krzewy  jak to jest z Therese Bugnet w moim ogrodzie.
Nie potrzebują też ochrony zimą, jakichś bezsensownych parawanów osłon czy kołpaków. Ciesz się pięknem ogrodu zimowego bez zakłóceń. Ich silne cierniste pędy  przyozdobione owocami są atrakcyjne również zimą.
Jeśli się chce koniecznie mieć doskonałe rośliny, to trzeba im zapewnić idealne warunki, ale jeżeli twój ogród ma trudne do zaakceptowania dla innych roślin warunki, to pamiętaj o rugosas. One nie muszą być sadzone na słonecznych stanowiskach, w przewiewnym miejscu o doskonałym drenażu. Użyj ich -  doskonale odpowiedzą na potrzeby twojego projektu.
Wymagające mało opieki – całoroczne gwiazdy.”

Są to fragmenty książki Susan Verier „Rosa rugosa” strony 59-62. Zdaję sobie sprawę z tego, że nadużywam tu dobroci autorki, ale postanowiłem  pokazać je czytelnikom. Nie ze względu na na jakieś odkrywcze recepty które tu przedstawia, ale ze względu na pewną filozofię ogrodnictwa jaką nam w tym fragmencie swej prozy pokazała. Streścił bym to krótkim równoważnikiem zdania:

Myśl. Nic na siłę.

Przepraszam za moje osobiste wtręty, ale zapewniam. Były one konieczne.

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.