Peace, Madame A. Meilland
Mieszaniec herbatni.
Synonimy to: Gloria Dei , Peace, Gioia.
Hodowca – Francois Meilland, rok 1935. W literaturze pojawiąją się też inne daty jak 1941 czy 1945. Rozbieżności w datowaniu hodowli tej róży wynikają z faktu iż zanim została zarejestrowana , wybuchła II Wojna światowa , przed tym wydarzeniem róża ta miała zostać nazwana Mme A. Meilland stało się jednak inaczej , gdyż jej prezentacja możliwa była dopiero po ustaniu wojennej zawieruchy i odbyła się w Pasadenie(chrzestną była aktorka Jinx Falkenburg) w Pacific Rose Society dopiero w roku 1945 i była pewnego rodzaju glorią [ zwycięstwem - powrotem społecznego życia do normalności ] Zarejestrowana została już po zakończeniu II Wojny światowej i dla uczczenia tego faktu postanowiono nadać jej nazwę PEACE .
Kwiaty - duże, dorastają do 15cm średnicy, kremowo żółte, z różowoczerwonym hallo wokół kwiatu, kuliste. Kwitnie bardzo obficie.
Krzew może osiągać znaczne rozmiary nawet do 2m wysokości, ale to tylko teoretycznie bowiem po ponad półwieczu uprawy nie ma ona już takiego wigoru jakim czarowała onegdaj. Nad problemem tym zapewne pochylą się specjaliści. Może to tylko kwestia zawirusowania materiału pobieranego do okulizacji.
Liście – ciemno zielone o skórzastej teksturze , błyszczące .
Pochodzenie: Dość skomplikowane. (George Dickson x Souvenir de Claudius Pernet )x (Joanna Hill x Charles P. Kilham)xMargaret Mc Gredy.
Choć można krócej: nienazwana siewka o dość skomplikowanym pochodzeniu jako roślina mateczna, natomiast dawcą pyłku była Margaret Mc Gredy. Jedną z nazw, która początkowo posłużyła identyfikacji tej rośliny była kodem 3-35-40. Cóż znaczą owe magiczne liczby? 3 – to trzecia kombinacja w roku 1935 a 40 to numer porządkowy siewki. W ciągu tych ponad 75 lat swojej historii , wydała pnące sporty - Peace Clg, które to zostały znalezione niezależnie od siebie w różnych krajach naszego globu.
Róża ta jako pewnego rodzaju symbol , powędrowała do wielu krajów , ze względu na różnice językowe jak i spowolniony na skutek niedawno przebrzmiałej wojny przepływ informacji , jej nazwy w poszczególnych krajach nieco się różniły z stąd ich mnogość obecna do dziś w handlu . Poza bogatą historią pełną symbolizmu , jest niewątpliwie jedną z najpiękniejszych róż wielkokwiatowych z tzw. mieszańców herbatnich . Nie darzę szczególną sympatią róż wielkokwiatowych poza paroma wyjątkami , na czele tej listy tych wyjątków jest Peace – za : zapach , kolorystykę , ulistnienie i zdrowotność , no i ten czar historii .”- cytuję tu , prawie w całości, komentarz uczestniczki forum M. Ptak. Dodam jeszcze, że J.H.Pemberton, ten od róż piżmowych, wyhodował w 1918 roku, białego mieszańca piżmowego, którego nazwał /dla uczczenia zakończenia I Wojny Światowej również Pax.
Fotografie obok:dzięki uprzejmości Valentiny Aleksandrovej.
Odmiana ta jest bardzo zasłużona dla hodowli róż na świecie. Jak pisze Werner Gottschalk w swoim ”Poradniku dla miłośników róż’, w latach 1951 – 1980 użyto jej jako rośliny matecznej 165 razy a jako ojcowskiej 125 razy i otrzymano 312 potomków. W latach 50 i 60 róża ta nadała nowy standard jakości róż. Zaczęło się to już w roku 1944 od wystawy w Portland, gdzie zdobyła złoty medal, a jeszcze w 1976 zagłosowano na nią na tytuł The World’s Favorite Rose. Dostąpiła też niebywałego zaszczytu. American Rose Society wybiła specjalnie dla niej Złoty Medal.
Gdy w roku 1935 F. Meilland w swojej szkółce koło Lyonu wśród tysięcy siewek dostrzegł wprawnym okiem nową różę i postanowił ją nazwać ku pamięci swojej żony Claudie Dubreuil – Mme A.Meilland i bojąc się by w latach zawieruchy wojennej nie przepadła, postanowił ją przesłać do USA. Tak też się stało z wydatną pomocą George Vittingilla konsula Amerykańskiego w Lyonie, który to w roku 1942 został zmuszony do opuszczenia Francji. Wyjeżdża przez Lisbonę z cenną /dla Meillanda/ przesyłką. Jest to 3-35-40, którą to miał przekazać znanemu amerykańskiemu hodowcy róż – Robertowi Pyle, prywatnie przyjacielowi Meillanda. Ale to zapewne jest w dużym stopniu legenda, gdyż rodzina Meilland latem 1939 roku gości u siebie wielu przyjaciół po fachu a w tym i nabywców. Również niemieckich hodowców. Nie do wyobrażenia jest by goście nie obejrzeli najnowszych dokonań hodowcy. Jestem też przekonany, że zawarto szereg cennych i wzajemnie korzystnych kontraktów , w tym i na Mme Meilland. Gdy wybucha II wojna światowa, we Francji ogłasza się mobilizację, jednakże A. Meilland nie został zmobilizowany ze względu na wrzody żołądka. Kontynuuje więc pracę. Rozsyła zamówienia kontrahentom. Kto jednakże miał wtedy głowę do róż! No chyba, że Amerykanie. Przez lata wojny, F.Meilland nie miał pojęcia co się z tą różą dzieje, nie wiedział nawet czy ta cenna przesyłka w ogóle dotarła do USA. Tymczasem zajęli się nią amerykańscy przyjaciele. Firma Conard & Pyle i agenci Meillanda opatentowali ją i zmienili nazwę na Peace. Dopiero w 1945 roku otrzymał wiadomość od R. Pyle, który donosił o niewiarygodnym sukcesie komercyjnym tej odmiany.W 1952 roku, kiedy podpisywano w San Francisco Kartę Narodów Zjednoczonych, każdy delegat otrzymał flakon z jedną różą Peace wraz bilecikiem od dr Ray C. Allena z American Rose Society:”Ta róża otrzymała imię Peace w dzień upadku Berlina. Mam nadzieję, że róża Peace wpłynie na myśli ludzi tak, by można było mówić o wiecznym pokoju światowym”. Historia opisana została w brytyjskiej edycji Reader’s Digest z 24 03 1964 z pomocą firmy Conrad -Pyle Co.
R. J .Hutton prezes firmy Conrad-Pyle co. która to w oparciu o szkółkę w Pensylwanii wprowadziła od obiegu Peace, twierdzi, że w USA sprzedano dotąd 50 milionów egzemplarzy tej róży a na świecie drugie tyle. W jednym z ogrodów w Japonii rośnie 2000 sztuk róż Peace, w Bejrucie 1000 sztuk. W St. Alban w Stanach Zjednoczonych jest ogród różany w którym to rosną tylko te odmiany róż, które są jej potomkami. Żadna róża na świecie , ani przed ani po, nie odniosła tak spektakularnego sukcesu.
na fotografii pochodzącej ze strony poświęconej *Meillandom i ich * różom, widzimy jak Antoine dekorowany jest odznaczeniem Legii Honorowej.
Antoine Meilland, urodził 17 lipca 1884 r. w Chamboeuf a zmarł w roku 1971. Miasteczko to zresztą , to że jest miejscem narodzin tak sławnego obywatela - docenia. Powołano stowarzyszenie « De rose en rose » , które otworzyło Dom Róży, rodzaj muzeum czy też izby pamiątkowej w którym to zgromadzono wiele materiałów, eksponatów i pamiątek związanych z rodziną Meilland. Dom ten jest otwarty w niedziele w porze letniej. Firma Meilland Richardier utworzyła też w Chamboef, kwiatową ścieżkę edukacyjną o długości ponad jednego kilometra gdzie zasadzono między innymi ponad 200 odmian róż wyhodowanych przez Dom Meillandów.
Z różami ani Antoine, ani jego rodzina nie mieli nic do czynienia. Na urok tych kwiatów , jako chłopcu, zwróciła uwagę sąsiadka, Pani Victorine Miviere. To ona również podsunęła mu katalogi słynnego lyońskiego hodowcy F. Dubreuil pisane – o czym jeszcze nie wie przez przyszłą swoją żonę Klaudię. Gdy kończy szkołę , jako temat pracy dyplomowej wybiera pytanie: „Jaki zawód chciałbyś wykonywać?” Pisze o różach opierając się na naukach Pani Victorine i katalogu Dubreuila. Wysyła list do Dubreuila z zapytaniem czy nie zechciał by go u siebie zatrudnić. Ten jednak skierował go do praktykowania u producenta drzew. Po czterech latach pracy w niewielkiej szkółce w Saint Galmier, jeszcze raz zwraca się do Dubreuila czy już mógłby praktykować przy różach. Tym razem odpowiedź jest pozytywna, ale nie tylko szef się Antoniemu podoba. Jego córka również. Latem , 1909 roku przedstawia Claudię Dubreuil swojej matce, która wówczas samotnie wychowywała czwórkę dzieci. Później, przez swoje wnuki będzie nazywana Grand Mere Jenny. Odwiedziny muszą być udane, bo już jesienią pobierają się. W dniu 20 lutego 1912, rodzi się im syn, którego nazwą Francis, po dziadku. Od tego momentu wszyscy sąsiedzi i przyjaciele zaczęli nazywać Antoniego „Papa Meilland”
W 1914 roku, Antoine musi iść na wojnę i zostawia żonę Claudię i malutkiego syna Franciszka. W szkółkach warzywa zastępują kwiaty. To z pewnością nie jest czas na sprzedaż kwiatów . Tylko w rogu ogrodu pozostaje nietykalna enklawa najlepszych róż jak na przykład Gloire de Dijon. Gdy szczęśliwie wraca z wojny, zabiera się za produkcję róż,ale brakuje podkładek, siada więc na rower i penetruje tereny podleśne w poszukiwaniu podkładek. Przypomina mi tu czeskiego hodowcę Jana Bohma, który również w początkach swej kariery postępował podobnie. Dwa pierwsze lata są bardzo trudne. Przy braku środków ochrony roślin, przyroda rządzi niepodzielnie. Dopiero trzeci rok przynosi pierwsze sukcesy. Żona, tak jak u ojca pisze katalogi, które wysyłane są do hodowców, między innymi do Francesco Paolino z Antibes.
Lata mijają, Lyon rozrasta się. Szkółka zostaje otoczona przez brzydkie zbudowania przemysłowe. Kupuje więc półtora hektara ziemi w Tassin La Demi Lune, 5 km od miasta i tam przenosi swoje szkółki. Jeżeli chodzi o metody uprawy pozostaje pod wielkim wpływem Perneta. W środowisku rosarian lyońskich cieszy się wielką estymą. Zostaje przewodniczącym związku zawodowego i otrzymuje symptomatyczny przydomek Le Epineux / Cierń?, sprytny?/. Jego syn Franciszek dorasta w atmosferze pracy ojca. Bardzo go interesuje co robi ojciec, chodzi za nim krok w krok. Ojciec daje mu kawałek działki na której sieje brzoskwinie, uczy się na nich szczepienia. Nie interesuje go szkoła, woli świat roślin. Wykazuje się pewną ręką dotrzymując kroku najlepszym pracownikom. Wizyta angielskich ogrodników zachęciła go do nauki angielskiego. Chodzi na zajęcia wieczorowe. W wieku 17 lat towarzyszy ojcu u Charlesa Mallerina, który później stanie się jego mentorem i wielkim przyjacielem.To pod jego wpływem zaczyna swoje hybrydyzacje a pierwsza jego krzyżówka pozostaje pod wpływem róży Mallerina – Mrs. s du Pont. Poświęci mu potem w 1947 roku czerwoną Charles Mallerin, którą amerykański pisarz Roger Mann uzna za najpiękniejszą czerwoną różę.
W 1932 roku Charles Mallerin składa Meillandom wizytę niespodziankę. Towarzyszy mu Robert Pyle, znany hodowca róż z Pensylwanii. Ma on dostęp do licznych klientów w Ameryce. Jest pod wrażeniem jakości róż Antoine Meilland i krzyżówek syna. R. Pyle obiecuje zapewnić dystrybucję ich nowych odmian na terenie USA. Francis, w roku 1935 wybiera się z wizytą do USA . W ciągu dwóch miesięcy przejeżdża ponad 20.000 km samochodem i przywozi do domu moc rewolucyjnych pomysłów. Są to: kolorowy katalog , chłodnia do przechowywania róż i inne. Jesienią 1937 roku wyda jako pierwszy we Francji kolorowy katalog. Przynosi mu to ogromny sukces sprzedażowy. Również w 1937 roku pochodzi pierwsza róża F. Meillanda, która będzie wielkim sukcesem, ponieważ stała się symbolem Międzynarodowej Wystawie w San Francisco w 1939 roku i wygrała najwyższe wyróżnienia w międzynarodowych konkursach. W tym samym roku pobudował jako pierwszy w Europie pomieszczenia do przechowywania róż. Inwestycja ta, bardzo umocniła jego pozycję wśród kolegów z branży.
W styczniu 1939 roku ożenił się z Louisette Paolino, córką klientów w południowej Francji, którzy jeszcze z ojcem François prowadzili interesy. W czerwcu 1939 roku Franciszek Meilland gości w Tassin francuskich i zagranicznych klientów i przyjaciół. Przybyli podziwiać najnowsze projekty firmy Meilland i Syn .Wówczas po raz pierwszy pokazano im różę 3-35-40, która była od 4 lat w obserwacji. To pierwsze spotkanie będzie zalążkiem tego, co stanie się później”Universal Rose Selection”.
Francis Meilland przewidział zbliżającą się inwazję Francji przez wojska niemieckie, wysłał na ostatni moment siewki różnych odmian róż do znajomych we Włoszech, Turcji, Niemczech do testowania. Konsul USA w Lyonie telefonuje by pożegnać się przed wyjazdem do Ameryki i oferuje przewiezienie niewielkiej przesyłki. wyjeżdża nr 3-35-40.Dostarcza ją do firmy Pyle Conard . Firma ponownie robi miejsce dla warzyw. Zagony z różami zastępują pola z kapustą i innymi warzywami. Ciężko pracują w trójkę z Antoine synem Francisem i żoną, pomaga im tylko 14 letni pomocnik i staruszek ogrodnik. W 1940 roku urodził mu się Francisowi w związku z Luizettą syn Alain. Kończy się wojna i do rodziny Meillandów zaczynają docierać same dobre wiadomości. Wszystkie jego przesyłki z różami dotarły na miejsce przeznaczenia. Nawet ta ostatnia „dyplomatyczna”. We Włoszech od 1939 roku róża ta sprzedawana jest po piękną prostą nazwą Gioia – radość. W Niemczech jako Gloria Dei - Chwała Bogu/Dar Boga/. W sponiewieranych przez wojnę/którą sami wywołali / Niemczech ta nazwa kojarzy się jednoznacznie. Koniec wojny jako Dar Boży. Cóż za szczęście do nazw! Ale to nie koniec. Przez lata wojny, F.Meilland nie miał pojęcia co się z tą różą dzieje, nie wiedział nawet czy ta cenna przesyłka w ogóle dotarła do USA. Tymczasem zajęli się nią amerykańscy przyjaciele. Conrad -Pyle i agenci Meillanda opatentowali ją i zmienili nazwę na Peace – znowu trafiona nazwa. Dopiero w 1945 roku otrzymał wiadomość od R.Pyle, który donosił o niewiarygodnym sukcesie komercyjnym. Pyle pisze: ” …jestem przekonany, że to będzie największa/najważniejsza/ róża stulecia.” Pyle miał rację! Róża stulecia, marzenie każdego hodowcy , dla Meillanda stało się faktem. Robert Pyle miał nie tylko przeczucie, miał również nos do interesów. Każdy krok związany z tą różą był głęboko przemyślany, strategia marketingowa opracowana w szczegółach na kilka ruchów do przodu. Dzięki niemu Meilland z biednego, zniszczonego wojną człowieka stał się z dnia na dzień człowiekiem sukcesu. Tantiemy jakie otrzymywał z obrotu tą odmianą przez amerykanów ustawiły go na całe życie. Mógł wreszcie oddzielić to co najbardziej lubił, czyli pracę nad tworzeniem nowych odmian od działalności komercyjnej.Oczywiście R.Pyle też świetnie na tym zarobił. Zaprasza Meillanda do stanów Zjednoczonych i obdarowuje go królewskim prezentem, luksusowym samochodem marki Chevrolet.
Niewiele brakowało a róża ta nazywałaby się zupełnie inaczej. Otóż na początku 1945 roku, Franciszek Meilland napisał do feldmarszałka Alan Brooke (później wicehrabia Alan Brooke ), głównego autora strategii, która pozwoliła wygrać II wojnę światową,by podziękować mu za kluczową rolę, jaką odegrał w wyzwoleniu Francji i zapytać go, czy pozwoli dać swoje nazwisko dla róży. Brooke odmówił, tłumacząc, że o wiele lepszą i bardziej trwałą nazwą byłaby „Peace”
Na fotografii Michelle Meilland Richardier, córka Francisa Meillanda i MarieLouise Paolino. Żona Raymonda Richardier.
Firma nie była przygotowana na taki sukces komercyjny. Konieczne są nowe inwestycje . Część firmy . Ta nazwijmy to innowacyjno wdrożeniowa, przenosi się do Cap d’Antibes. Tam klimat bardziej sprzyja produkcji róż. Powstają nowoczesne , zautomatyzowane szklarnie.Do firmy w Tassin w 1948 roku, wchodzi rodzina Richardier. Tak oto powstaje Dom rodziny Meilland-Richardier. Również w 1948 roku Franciszek Meilland nabywa pierwszy patent jaki kiedykolwiek został złożony przez firmę różaną w Europie, była to „Rouge Meilland ® Var. Rim 1020″. F.Meilland, poświęcił większość swojego życia na walkę o uznanie praw hodowcy i podstawy własności intelektualnej stosowane do róży, tak jak to stosujemy dzisiaj.
Życie toczy się dalej, Francis Meilland po poważnych kłopotach zdrowotnych przedwcześnie umiera w roku 1958.
W książce Jack Harknessa ‚Roses” wydanej w roku 1978 znalazłem taki oto piękny fragment:
„W roku 1935, młody dwudziestotrzyletni mężczyzna zapylał swoje róże, a kiedy odłożył na bok swoje narzędzia, nie wiedział jeszcze, że jego pędzelek hybrydyzerski wykonał arcymistrzowski ruch, a jego kariera zmierzała do wczesnej kulminacji. Myślę , że w pewnym sensie było to smutne wydarzenie. Bowiem już na początku kariery, pojawia się taka odmiana jak Peace. Błyskawica nie uderza dwa razy w to samo miejsce, przynajmniej nie powinna. Nieraz zadawałem sobie pytanie czy i jak bardzo, presja jego wczesnego sukcesu nie skróciła mu życia. Zmarł, mając zaledwie 46 lat.” Tamże strona 93.
W tymże roku , firmę przejmuje zaledwie osiemnastoletni Alain. W roku 1995 w Genewie w ramach obchodów 50 rocznicy utworzenia ONZ, na sympozjum poświęconym pokojowi, przemawia Alain Meilland, ten który urodził się w czasie wojny. Mówi o tym jak jego ojciec Francis stworzył różę będącą w dwudziestym wieku symbolem pokoju, że pokój powinien być wieczny jak róża , która go symbolizuje. W tym czasie jego syn Mathias trzyma flagę ONZ.
Na fotografii Mathias Meilland
Na rycinie powyżej prezentuję dynastię Meillandów. Wiem, że grafika nie jest mistrzostwem świata, ale porządkuje pewien zakres wiedzy.
wtorek, 1 Marzec 2011 o godz. 16:08
Świetna strona. Szkoda, ze dopiero teraz tu trafilem. Warto docenic, ze sa ludzie, ktorzy poswiecaja czas na gromadzenie takich cennych informacji. Dopisuje stroen do ulubionych i z przyjemnoscia bede tu wracal czesciej. Pozdrawiam wszystkich czytajacych.
niedziela, 24 Lipiec 2011 o godz. 18:41
Swietna strona, dziękuję za dodatkowe informację o róży Peace, autorstwa F. Meillanda z 1939 r.?, ucieszyła mnie wiadomość o jej wloskiej nazwie Gioia – radość.
To piękna róża z niezwykle dekoracyjnymi liśćmi,bardzo żywotna, pachnie
Pozdrawiam
AGJ
piątek, 15 Czerwiec 2012 o godz. 08:09
Matka Francois Meillanda to Joséphine Claudine Dubreuil , ojciec – Antoine ‚Papa’ Meilland ,francuski hodowca róż pierwszej połowy XX wieku. Nazwa róży nie odnosi się bezpośrednio do imienia jego matki czy też nazwiska z domu. ‚ Mme A . Meilland’ to ‚ Pani A. (Antoine’a) Meillanda’ ,’pani swojego męża’ można by to dosłownie tłumaczyć.
Warte pamiętania jest też ,że to rodzina Dubreuil była hodowcami z piękną kolekcją róż własnych ,a Antoine M. po prostu w ten interes się wżenił.
Pozdrawiam,Piotr
piątek, 15 Czerwiec 2012 o godz. 08:13
Poprawiam,bo Antoine Meilland zajmował się różami ale trudno mówić o nim hodowca porównując do jego syna.Napisało mi się szybko ‚francuski hodowca róż pierwszej połowy XX wieku’ i to określenie jest na wyrost wobec niego.
piątek, 15 Czerwiec 2012 o godz. 11:34
Dzięki za uwagi, zwłaszcza za wyjaśnienie, uściślenie genezy nazwy. Co do wżenienia się – nie chciałem o tym pisać . miał to być pean na cześć róży, ale Panu, jako komentatorowi, jak najbardziej wypada. Pozdrawiam.
czwartek, 13 Luty 2020 o godz. 14:04
Piękne komentarze i uzupełnienia. Widziałem w roku 1986 w Bułgarii pogoda krzew Glorii Day o wys.3m i obwodzie OK.10m. Było to na BARDZO żyznej dolinie trakijsjskiej A korzenie róży ponoć oplatały niezbyt szczelny rurociąg z gnojówką. Ta informacja sugeruje, że Gloria Day może osiągać duże rozmiary. Na Słowacji widziałem nieco mniejszy krzak tej odmiany ale znów w regionie niziny węgierskiej,BARDZO żyznej. Ten opis dotyczy około roku 2000. W moim ogródku rozmiary nie przekraczają 70cm ale gleba 6 klasy ale stale wzmacniane ziemią kompostowa oraz nawozem mineralny.
ANTONI Jot.